Zagłuszanie, czyli bezpieczeństwo teleinformatyczne Jak ustalił RMF FM, domniemana zgoda na zagłuszanie telefonów z podpisem Jarosława Kaczyńskiego ma klauzulę "poufne". Słowo "zagłuszanie" nie pada jednak w dokumencie. Jest to polecenie służbowe premiera dla szefa BOR-u o podjęcie "działań w celu zabezpieczenia budynku w trakcie okupacji pielęgniarek, w tym działań, które zapewnią bezpieczeństwo teleinformatyczne". To stwierdzenie miało legalizować zagłuszające działania BOR-u, ale po fakcie. Dokument jest datowany na 26 czerwca, gdy pielęgniarki, po siedmiu dniach, opuszczały budynek Kancelarii Premiera. Jest też opatrzony klauzulą "poufne", choć to zwykłe polecenie służbowe, które zazwyczaj są jawne. Jak ustalili reporterzy RMF FM, na razie ta notatka służbowa nie znajduje się wśród załączników do zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, który złożył szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Sprawą zagłuszania zajmie się Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. - Jeśli prokuratura wystąpi o ten dokument, oczywiście udostępnimy go - mówi RMF FM Tomasz Arabski, szef kancelarii Donalda Tuska. Gosiewski nic nie słyszał - Nie byłem świadkiem, nie widziałem tego typu dokumentu, w którym wydawane byłyby jakieś polecania dla Biura Ochrony Rządu, dotyczące protestu pielęgniarek - zapewnia Gosiewski. Były wicepremier dodaje, że Biuro Ochrony Rządu miało prawo reagować na okupację budynku, bo pielęgniarki protestowały tam nielegalnie. - Zadaniem BOR-u jest ochrona budynków rządowych. Obowiązkiem BOR-u jest interesowanie się tego typu sprawami - mówi. Zagłuszało BOR, sprzęt dała ABW Pierwszy o zagłuszaniu rozmów w kancelarii powiedział w RMF FM były szef MSWIA Janusz Kaczmarek. Według niego sprzęt do zagłuszania został wypożyczony od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. W czerwcu ekipa Kaczyńskiego zaprzeczała, że telefony są zagłuszane. Kilkanaście dni temu BOR przyznał, że taką decyzję wydało MSWiA. W czasie, gdy pielęgniarki przebywały na terenie Kancelarii Premiera, dowożono tam specjalistyczny sprzęt, by wzmocnić zagłuszanie, bo siostry wychylając się z okna, miały kontakt z koleżankami przed budynkiem. Jak ustalił RMF FM, sprowadzanie sprzętu i decyzje były podejmowane ustnie, podczas nieformalnych rozmów, a dopiero gdy pielęgniarki opuściły budynek, zadbano o to, by na całą operację był jakiś dokument.