Frasyniuk został zatrzymany w środę rano we Wrocławiu. Opozycjonista z czasów PRL ma być przesłuchany w warszawskiej prokuraturze w charakterze podejrzanego w związku z ubiegłorocznym incydentem podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej. Na początku lipca ubiegłego rok usłyszał on zarzut "przeszkadzania w przebiegu niezakazanego zgromadzenia". "Coraz słabsza ta władza" Trzaskowski komentując tę sprawę w TVN24 ocenił, że chodzi o to, aby "zastraszyć wszystkich, którzy brali udział w tych demonstracjach". "Coraz słabsza ta władza, która boi się obywateli. (...) Gdyby ta władza była silna, toby odpuściła, ale ona się boi, więc chce zastraszyć nas wszystkich - jeżeli ktoś będzie uczestniczył w tego typu demonstracjach, to może liczyć się z tym, że pokazując później momenty nieposłuszeństwa, wyprowadzą go o szóstej rano w kajdankach" - powiedział. "To absurd Frasyniuka wyprowadzać w kajdankach" - dodał Trzaskowski. Pytany czy - jego zdaniem - zatrzymanie Frasyniuka było indywidualną decyzją Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry, Trzaskowski odpowiedział, "jeżeli nie minister Ziobro, to w takim razie ktoś odpowiedzialny za policję" podjął tę decyzję. Według Trzaskowskiego, Zbigniew Ziobro "specjalnie wymienia prezesa Sądu Rejonowego w śródmieściu w Warszawie po to, żeby - jak mniemam, to też jest pytanie do pana ministra - mieć ludzi, którzy traktują ostrzej demonstrantów, bo do tej pory sądy w Warszawie uniewinniały demonstrantów". "W sytuacji, w której nie było żadnego zagrożenia, silne państwo, które dba o obywateli po prostu odpuszcza, nie stawia żadnych zarzutów; prokuratura w ogóle nie powinna się tym zajmować" - ocenił Trzaskowski. "Dla mnie Władysław Frasyniuk był symbolem i jest symbolem. Jak widzę, że w wolnej Rzeczpospolitej zakuwa się Władysława Frasyniuka w kajdanki, tylko dlatego, że usiadł na ulicy i nie było tam żadnego zagrożenia bezpieczeństwa, to we mnie się gotuje. (...) Frasyniuk wziął na siebie jedno: wiedział, że jeżeli byłby to anonimowy Jan Kowalski to nikt by się tym nie zainteresował, a Władysław Frasyniuk (...) daje odwagę wszystkim tym, którzy byli wtedy pod Sejmem, czy na Krakowskim Przedmieściu" - mówił poseł PO. "Nie godzi się" Zatrzymanie Frasyniuka wywołało także falę komentarzy na Twitterze. Szef PO Grzegorz Schetyna stwierdził, że "wracają słusznie minione czasy, czyli polityczne zatrzymania z samego rana na rozkaz partyjnej prokuratury". "Nie godzi się" - podsumował lider PO. Z kolei Kamila Gasiuk-Pihowicz określa zatrzymanie Frasyniuka mianem "ponurego żartu historii". Do sprawy odniosła się również szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer. "Kwestia przesłuchania dotyczy protestu o charakterze politycznym. On zaprotestował w czasie miesięcznicy przeciwko łamaniu prawa poprzez zmianę ustawy o zgromadzeniach publicznych, która jest jawnym ograniczeniem naszych swobód obywatelskich" - powiedziała. Według niej, Frasyniuk spodziewał się zatrzymania, ale "uważał, że obowiązkiem jest czasami stawienie oporu, tak jak stawiał opór w czasach PRL, w czasach stanu wojennego"."Jeśli widać nierówne traktowanie przez prokuraturę, to nie dziwmy się, że Władysław Frasyniuk nie widzi powodu, dla którego w sprawie z pobudek politycznych nie ma się wykazać obywatelskim nieposłuszeństwem" - powiedziała. Wcześniej mówiła o nierównym - jej zdaniem - traktowaniu osób, które protestowały przeciwko miesięcznicy, czy przeciwko Marszowi Niepodległości, który uznały za nacjonalistyczny, a osobami, które na marszu niosły baner antysemicki. "Poza wszystkim to jest masakra wizerunkowa z punktu widzenia Polski. Naprawdę widok wyprowadzanego o świcie w kajdankach byłego opozycjonisty, który przesiedział w stanie wojennym kilka lat (...) jest widokiem, który niczego nie buduje" - oceniła Lubnauer.