Na godz. 12. zapowiedziano konferencję przewodniczącego PO. Wtorkowe spotkanie liderów ugrupowań sejmowych ws rozwiązania obecnego kryzysu politycznego, to kontynuacja poniedziałkowej rozmowy zainicjowanej przez marszałka Senatu, w której Schetyna nie wziął udziału. Uczestniczyli w niej liderzy: PiS, Kukiz'15, Nowoczesnej i PSL. W poniedziałek marszałek Senatu zaprosił szefa PO także na wtorkową kontynuację rozmów. We wtorek rano Karczewski ocenił, że kompromis bez PO ma sens, ale miałby większy z udziałem Platformy. Marszałek Senatu zaznaczył w TVN24, że próbował skontaktować się ze Schetyną i "bardzo chciał rozmawiać z panem przewodniczącym". - Wczoraj wieczorem dzwoniłem kilkakrotnie, wielokrotnie. Niestety pan przewodniczący nie odbiera telefonu - powiedział. Schetyna pytany we wtorek rano w RMF FM, czy pojawi się na u marszałka Karczewskiego odpowiedział, że decyzja na ten temat zapadnie w trakcie zarządu krajowego PO. Podkreślił, że w jego ocenie marszałek Karczewski nie jest osobą, która "może rozwiązać konflikt w Sejmie". "Dwie formuły są dla mnie oczywiste" Lider PO powiedział, że rozmowa z marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim może rozwiązać problem. Zadeklarował, że jeśli pojawi się inicjatywa ze strony marszałka Kuchcińskiego, to pojawi się na takim spotkaniu. - Dwie formuły są dla mnie oczywiste: albo rozmowa szefów wszystkich partii politycznych, klubów parlamentarnych po pierwsze, po drugie rozmowa z marszałkiem Kuchcińskim - powiedział Schetyna. - Jeżeli taka będzie inicjatywa, ona może rozwiązać problem, który jest w Sejmie, Senat nie ma z tym żadnego związku - przekonywał Schetyna. Również b. premier Ewa Kopacz (PO) powiedziała dziennikarzom przed posiedzeniem zarządu PO, że "cały problem nie dotyczy Senatu, ale dotyczy Sejmu". - Obecność marszałka Kuchcińskiego (na spotkaniu) była bezwzględnie konieczna, a pan marszałek gdzieś zniknął, może dzisiaj się odważy - dodała. Jak oceniła, marszałek Sejmu "nabiera wody w usta i nie chce wziąć odpowiedzialności za kryzys polskiego parlamentaryzmu, który (sam) wywołał". Przed rozpoczęciem posiedzenia zarządu również inni politycy PO podkreślali, że "kryzys parlamentarny został wywołany w Sejmie i w Sejmie musi zostać rozwiązany". "- Sejm to odpowiedzialność marszałka Sejmu, kryzys parlamentarny powstał w Sejmie, w Sejmie musi być rozwiązany - mówił Andrzej Halicki na konferencji prasowej w Sejmie. "Nie jest tak, że mamy jakąś pretensję do pana marszałka" - Nie jest tak, że mamy jakąś pretensję do pana marszałka Karczewskiego (...). Senat funkcjonuje obok, w trochę innym budynku, inaczej przebiegają sesje - ironizował. Pytany przez dziennikarzy, co zrobią parlamentarzyści Platformy w środę, jeśli marszałek Sejmu przyjdzie do sali plenarnej i ogłosi rozpoczęcie kolejnego, trzydziestego czwartego posiedzenia Sejmu, Halicki odpowiedział, że powitają go "być może słowem "dzień dobry". "Ma swoje miejsce i powinien je zająć, ale wcześniej powinien być jeszcze konwent, powinno być prezydium" - dodał. Od 16. grudnia w sali plenarnej Sejmu przebywają posłowie opozycji - PO i Nowoczesnej - którzy rozpoczęli wtedy protest wobec wykluczenia z obrad posła PO Michała Szczerby i wobec projektowanych zmian w zasadach pracy dziennikarzy w Sejmie, domagając się zachowania jej dotychczasowych reguł. Marszałek Kuchciński ogłosił wówczas przerwę w obradach i wznowił je w Sali Kolumnowej, gdzie przeprowadzono głosowania m.in. nad ustawą budżetową na 2017 r. Opozycja uważa, że głosowania w Sali Kolumnowej były nielegalne, m.in. z powodu braku kworum. Niektórzy politycy z opozycji przekonywali, że część posłów nie była dopuszczona do obrad; inni mówili, że na sali mogły znaleźć się osoby postronne. Marszałek Sejmu zapewnił, że w głosowaniach 16. grudnia brała udział wymagana w konstytucji liczba posłów oraz, że każdy z posłów mógł wejść do Sali Kolumnowej głównym wejściem i brać udział w każdym głosowaniu.