20 stycznia tego roku podczas wyjazdu Andrzeja Dudy do Krakowa w prezydenckim pancernym bmw zniszczeniu uległa opona - donosi na łamach "Rz" Izabela Kacprzak. Prezydent wówczas zmienił samochód, a uszkodzone bmw wróciło do stolicy na lawecie. Jednak w magazynie BOR nie posiadano opon, które można byłoby założyć w tym nietypowym aucie (trzeba je zamówić u producenta samochodu). Z ustaleń "Rz" wynika, że auto prawie miesiąc czekało na nowe ogumienie. "15 lutego w BOR zapadła decyzja o założeniu opony, która znajdowała się już w magazynie części wycofanych z eksploatacji i była przeznaczona do utylizacji. Dlaczego się do tego posunięto? Powodem była pilna potrzeba wykorzystania limuzyny" - czytamy na łamach dziennika. To właśnie ta opona stała się przyczyną wypadku. Kierowca uratował życie prezydenta - mówiło się po wypadku. Jednak i tu pojawiają się wątpliwości. Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że komputer pokładowy kilkakrotnie alarmował o problemie z ciśnieniem powietrza w oponie. Uwagi zignorowano, ponieważ prezydent był spóźniony. "Tę decyzję podjęto z kimś z Kancelarii i szefem ochrony prezydenta" - wynika z ustaleń dziennika. Fakty świadczą o tym, że zaniedbania w BOR naraziły prezydenta na niebezpieczeństwo. "W kierownictwie powinny polecieć głowy" – cytuje "wysoko postawionego działacza PiS" "Rzeczpospolita". Ustalenia BOR 10 marca BOR podczas konferencji prasowej raportował, że przyczyną wypadku były niezgodności pomiędzy instrukcją korzystania z pojazdu, a zaleceniami podanymi przez producenta. Winą obarczono poprzednie kierownictwo Biura. Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj Incydent na autostradzie A4 miał miejsce 4 marca. W czasie przejazdu prezydenckiej kolumny na terenie woj. opolskiego - w jednym z pojazdów uszkodzeniu uległa opona. Prezydentowi, ani żadnej z towarzyszących mu osób nic się nie stało. Więcej na temat ustaleń "Rz" w dzisiejszym wydaniu dziennika.