"To jest efekt ustawy, ustawy kompromitującej, zamykającej możliwość wolności zgromadzeń, czyli kluczowej rzeczy" - w ten sposób Grzegorz Schetyna skomentował wyniesienie przez policję Władysława Frasyniuka w czasie sobotnich obchodów miesięcznicy smoleńskiej. Schetyna powiedział, że trzeba "powiedzieć sobie szczerze", czy miesięcznica "to jest marsz PiS-u czy demonstracja religijna, czy wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego jest kazaniem o miłości i miłosierdziu, czy jest lekcją nienawiści politycznej". "Ja chcę otwartej ustawy o zgromadzeniach. Nie wiem, komu ona przeszkadzała, ta ostatnia" - dodał. Pytany, jakie jest jego stanowisko w stosunku do "Obywateli RP", polityk powiedział, że każdy ma prawo demonstracji; zwrócił też uwagę na to, że ze względu na zmianę ustawy nie mogą demonstrować tak, jak wcześniej. "To jest przyczyna tej sytuacji, która zdarzyła się w sobotę" - ocenił. W sobotę wieczorem na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie kilkadziesiąt osób zakłóciło obchody upamiętniające ofiary katastrofy smoleńskiej; usiadło na jezdni, próbując w ten sposób zatrzymać przemarsz przed Pałac Prezydencki. Policja skierowała 91 wniosków do sądu za blokowanie jezdni na drodze marszu. "11 osób przyjęło mandaty. Nikt nie został zatrzymany" - powiedział rzecznik KSP asp. szt. Mariusz Mrozek. Wśród kontrmanifestujących był Władysław Frasyniuk, który - jak podała policja - odpowie z naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza. Grożą za to nawet trzy lata więzienia.