Z informacji, do których dotarła gazeta wynika, że Jerzy Urban doradzał generałowi Czesławowi Kiszczakowi jaką należy przyjąć taktykę, by sprawa głośnego morderstwa maturzysty ucichła. Zabójstwo 19-letniego Grzegorza Przemyka, syna opozycyjnej poetki Barbary Sadowskiej, to jedna z najgłośniejszych zbrodni aparatu władzy PRL, wciąż nie do końca wyjaśniona. W maju 1983 r. Przemyk wraz z Cezarym F. świętował na warszawskiej Starówce egzamin maturalny. Zatrzymany przez MO na komisariacie przy ul. Jezuickiej otrzymał ponad 40 ciosów pałkami po barkach i plecach oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala zmarł po dwóch dniach w wyniku ciężkich urazów jamy brzusznej. Pogrzeb Przemyka stał się wielką manifestacją sprzeciwu wobec władzy komunistycznej. O pobicie Grzegorza Przemyka władze oskarżyły kierowcę karetki i sanitariusza i starały się wyciszyć sprawę. Z najnowszych dokumentów wynika, że szef MSW Grzegorz Kiszczak powołał specjalną grupę śledczą, która miała dążyć do odsunięcia wszelkich podejrzeń od milicjantów. W akcję propagandową zaangażował się też Jerzy Urban. Do generała Wojciecha Jaruzelskiego pisał, że chodzi o to, by reakcja na śmierć Grzegorza Przemyka "wypaliła się do 12 czerwca", by w czasie przyjazdu do Polski papieża "przestała być gorąca". W tym celu Urban zalecał, by "siać wśród społeczeństwa zwątpienie", by nie wiedzieli, kto jest winny śmierci maturzysty.