"Szef Biura Ochrony Rządu już w piątek wysłał z (...) zarządu kontrolnego zespół funkcjonariuszy, którzy badają tę sprawę od strony wewnętrznej, czyli czy nie doszło do jakiegokolwiek uchybienia w procedurach. Z tego co wiemy na dzisiaj, z tego co możemy ocenić, mając taką wiedzę, jaką obecnie dysponujemy, to nie doszło do złamania procedur" - powiedział wiceminister nadzorujący BOR, który był w sobotę wieczorem gościem Polsat News. Jego zdaniem sprawa wydaje się jasna. "Ten kierowca (fiata seicento - red.), który zresztą przyznał się do winy, nie zauważył, nie wziął pod uwagę tego, że jadą jeszcze dwa samochody z kolumny i próbował wykonać manewr skrętu w lewo. Jeśli kierowca samochodu BOR, którym jechała pani premier, nie odbiłby w lewo, to dzisiaj rozmawialibyśmy zupełnie inaczej o tej sytuacji, bo mogłoby dojść nawet do wypadku z ofiarą śmiertelną - jeżeli chodzi o kierowcę tego małego samochodu" - zaznaczył Zieliński. Dodał, że funkcjonariusze BOR są szkoleni, by odbijać w bok, od zbliżającego się auta, bo w taki sposób działają m.in. zamachowcy w samochodach pułapkach. Do wypadku doszło w piątek ok. godz. 18.30 w Oświęcimiu. Rządowa kolumna trzech samochodów na sygnale, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i zderzył się z autem szefowej rządu. Oprócz premier poszkodowani zostali dwaj funkcjonariusze BOR, w tym kierowca. W sobotę przed południem opuścił on już szpital w Oświęcimiu. Premier i drugi funkcjonariusz BOR nadal przebywają w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. Śledztwo ws. wypadku prowadzić będzie Prokuratura Okręgowa w Krakowie.