"Przygotowany będzie dziś projekt rozporządzenia, które umożliwi uproszczenia w odbudowie budynków" - zapowiedział w środę na konferencji prasowej szef MSWiA. "Te uproszczenia polegają na tym, że tam, gdzie jest potrzebna zgoda na budowę, wystarczy zgłoszenie, a tam, gdzie jest potrzebne wyłącznie zgłoszenie, może się ta odbudowa odbyć bez składania zgłoszenia" - wyjaśnił minister. Jak dodał, obecnie sytuacja po nawałnicach jest "trudna, jeżeli popatrzymy na skalę zniszczeń". "Ale chciałbym mocno podkreślić, że ta sytuacja jest pod kontrolą" - zapewnił. Jak ocenił, działania służb, które koncentrowały się na ratowaniu zdrowia i życia poszkodowanych, były skuteczne, a postawa strażaków i policjantów cechowała się zaangażowaniem i profesjonalizmem. "Jesteśmy po etapie dotyczącym tej bezpośredniej interwencji w sprawie zapewnienia bezpieczeństwa, zdrowia i życia. Teraz przyszedł czas na usuwanie skutków tej nawałnicy" - dodał. Minister pytany był m.in. o to, dlaczego - w sytuacji tak dużych zniszczeń po nawałnicach - w regionach najbardziej poszkodowanych nie został wprowadzony stan klęski żywiołowej. Przypomniał, że stan klęski żywiołowej jest ogłaszany na podstawie ustawy z 2002 r. "Wiecie państwo, ile razy w Polsce został ogłoszony stan klęski żywiołowej? Ani razu" - powiedział. Jak dodał, stan klęski żywiołowej jest ogłaszany w sytuacji, w której niezbędne jest skorzystanie z przepisów przewidzianych w ustawie. Minister podkreślił, że we wtorek odbył spotkanie z wojewodą kujawsko-pomorskim, natomiast w środę z wojewodą wielkopolskim i samorządowcami - na żadnym ze spotkań taki wniosek nie został przedstawiony. "Oczywiście przypatrujemy się tej sytuacji, analizujemy przebieg działań i podejmujemy adekwatne decyzje" - dodał. Odnosząc się z kolei do zarzutów opozycji, która twierdzi, że działania rządu są spóźnione, Błaszczak powiedział: "Działamy w sposób odpowiedzialny; w sobotę odbywała się wideokonferencja, odebraliśmy meldunki składane przez komendantów wojewódzkich PSP oraz wojewodów". "Były podejmowane skuteczne działania, które koncentrowane były na ratowaniu zdrowia i życia" - dodał minister. Szef MSWiA wizytę w Wielkopolsce rozpoczął od spotkania z kilkunastoma samorządowcami z wielkopolskich gmin, które najbardziej ucierpiały w wyniku nawałnic. Na spotkaniu w Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim obecni byli m.in. przedstawiciele Gniezna, Wrześni oraz Jaraczewa. Po południu szef MSWiA odwiedził Gniezno, gdzie wraz z prezydentem miasta Tomaszem Budaszem, starostą gnieźnieńską Beatą Tarczyńską, oraz proboszczem parafii katedralnej ks. Janem Kasprowiczem przeszedł po ulicach miasta, by zobaczyć skalę zniszczeń. Po odwiedzeniu katedry minister spotkał się m.in. z Sebastianem Budzyńskim, mieszkańcem Gniezna, którego dom po nawałnicy został ogromnie zniszczony. "Żona z córką 2,5-letnią zostały w domu, kładły się spać. Przyszedł taki wiatr, zrobiło się dosłownie ciemno. Ja w tym momencie wleciałem do samochodu tak jak stałem, w krótkich spodenkach i pojechałem brata ściągnąć do domu. Myślałem, że dom wytrzyma. Brałem pod uwagę, że gałęzie polecą, ale nie, że będzie taka masakra. Dach, ten płaski co był, to praktycznie w całości poleciał na drugą ulicę do sąsiada" - relacjonował Budzyński. "Nie miałem ubezpieczonego domu, zostałem z tym co państwo widzicie. (...) Ten dom jest w mojej rodzinie z dziada pradziada, to moja ojcowizna" - dodał. Żona pana Sebastiana nie była w stanie opowiadać o tym, co działo się podczas nawałnicy; podczas wizyty szefa MSWiA płakała. Po krótkiej rozmowie, minister wszedł to zniszczonego budynku, by osobiście zobaczyć, w jakim stanie znajduje się on obecnie. Gniezno było jednym z miast, które najbardziej ucierpiało w wyniku nawałnic, jakie w nocy z piątku na sobotę przeszły nad regionem. W samym powiecie gnieźnieńskim Państwowa Straż Pożarna odebrała ponad 1,2 tys. zgłoszeń. W Gnieźnie, poza uszkodzeniem poszycia dachu katedry, uszkodzone zostały również cmentarze, wiele domów jednorodzinnych, budynków gospodarczych oraz Muzeum Początków Państwa Polskiego, które będzie nieczynne do odwołania. Prezydent Gniezna powiedział w środę PAP, że zniszczenia są bardzo duże, będą liczone w milionach złotych. "Przez ostatnie cztery dni przede wszystkim trwało porządkowanie, przywracanie do życia naszego miasta. Ogromnie wspaniale zachowali się mieszkańcy Gniezna, którzy sami zaangażowali się w pomoc - to jest bardzo budujące" - podkreślił. Budasz zaznaczył, że obecnie władze koncentrują się na przywracaniu normalnego funkcjonowania miasta. "To jest naprawdę ogromna liczba powalonych drzew, ucierpiały wszystkie miejskie parki, skwery, ponad 40 budynków miejskich i wielka liczba budynków prywatnych. Szacujemy, że straty mogą dotyczyć ok. 1 tys. gospodarstw domowych" - mówił. "Uszkodzone są także zabytki, katedra gnieźnieńska, kościół ojców franciszkanów, praktycznie wszystkie cmentarze; rozbite, popsute nagrobki. Bardzo ucierpiała także infrastruktura sportowa; boiska +Orlik+, stadion żużlowy. Staramy się, aby ta normalność wracała, ale ten powrót będzie na pewno bardzo kosztowny" - podkreślił. Ze względu na zniszczenia władze Gniezna wydały w sobotę zakaz wstępu do miejskich parków. Zakaz wstępu do okolicznych lasów wydał także Nadleśniczy Nadleśnictwa Gniezno Michał Michalak. Zakaz obowiązuje na terenie leśnictw: Brody, Kowalewko, Nowaszyce, Las Miejski i Zakrzewo. Anna Jowsa, Grzegorz Dyjak