Tusk był pytany o kwestie roszczeń wynikających z dekretu Bieruta, m.in. zwrot kamienic dawnym właścicielom i zwrot nieruchomości, na których obecnie znajdują się np. szkoły czy przedszkola. Przyznał, że procesy o charakterze reprywatyzacyjnym są problemem w Polsce. - Z dekretem Bieruta jest jeden dylemat. Otóż wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że ustawa nie wystarczy, by wydziedziczyć tych, którzy dzisiaj zgłaszają roszczenia z tytułu dawnej własności. Być może przydałaby się tutaj zmiana konstytucji - powiedział szef rządu.Jak dodał, bez takiej zmiany <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-trybunal-konstytucyjny,gsbi,24" title="Trybunał Konstytucyjny" target="_blank">Trybunał Konstytucyjny</a> uchyli każdą ustawę, która odmówi praw własności grupie m.in. roszczących prawa ze względu na dekret Bieruta. Według Tuska dzisiaj trudno byłoby jednak zmienić konstytucję. - Dlaczego wszyscy mają tyle wątpliwości, kiedy rozmawiamy o ustawie lub zmianie konstytucji? To jest pytanie, czy można naruszyć to prawo własności. Z reguły ludzie odpowiadają: "nie - Bierut zabrał, teraz trzeba spadkobiercom oddać". A drudzy mówią: "trzeba oddać, ale nie można oddać kosztem miasta lub kosztem ludzi" - powiedział szef rządu. Ocenił przy tym, że "jedni mają rację i drudzy mają rację". "To też nie jest czarno-białe. Każdy ma swoją rację" W ocenie premiera z uwagi na te racje zamknięcie sprawy roszczeń bierutowskich kosztowałoby podatnika - według różnych wyliczeń - od 40 mld do 60 mld zł. - My nie mamy takich pieniędzy - zaznaczył szef rządu. - Jeśli będziemy realizowali na mocy ustawy zwrot pieniędzy np. z tytułu dekretu Bieruta, to znowu jeszcze bardziej wzmocnią się roszczenia np. dotyczące własności żydowskiej. Mamy z tym też dość poważny problem - mówił premier. Jak podkreślił, Polska spłaciła już w latach 60. rząd amerykański. - I zostało ustalone umową międzynarodową, że Polska już nie musi niczego spłacać - dodawał. Ale - mówił Tusk - są różne inne drogi dochodzenia roszczeń. - To jest lobbing międzynarodowy, to są starania innych państw, które chcą wymusić na Polsce - Stany Zjednoczone i Izrael - spłatę tych roszczeń. I to też nie jest czarno-białe. Tu też każdy ma swoją rację - powiedział premier. Przyznał, że ws. roszczeń polskie państwo "zachowuje się dość biernie" m.in. dlatego, że jakikolwiek krok, spłacenie jakiejś niedużej grupy, może oznaczać w konsekwencji konieczność spłacania wszystkich grup roszczących. - Być może nie dzisiaj, ale za rok, dwa czy za dziesięć lat dołączą Niemcy, ziemie odzyskane - zaznaczył. - Proszę się nie dziwić, że ten temat wydaje się +tykającą bombą+, do której (...) nie ma sposobu na rozbrojenie zapalnika - powiedział Tusk. Premier dodał, że dodatkowe obawy wynikają z tego, że ustawa reprywatyzacyjna może nie być skuteczna. Zaznaczył, że nawet po wypłacie części roszczeń ustawa nie musi w konsekwencji oznaczać zamknięcia drogi sądowej dla tych, którzy uznają: "swoje wzięliśmy, ale chcemy więcej". Przypomniał, że istnieje możliwość odwoływania się do międzynarodowego wymiaru sprawiedliwości. "Dlatego tak to kiepsko wygląda" Tusk podkreślił, że jest w kontakcie z samorządem warszawskim. - Będziemy szukali różnych sposobów, takich częściowych, bo w przypadku dekretu Bieruta być może takie rozstrzygnięcie ostateczne legislacyjne, prawne będzie konieczne. Ale ja cały czas drżę, czy to nie będzie oznaczało jakiegoś gigantycznego wypływu z kasy publicznej - dodał premier. - To bardzo trudny problem prawny, własnościowy. Dlatego tak to kiepsko wygląda - przyznaję - podsumował Tusk. Właścicielom warszawskich gruntów, odebranych na podstawie dekretu Bieruta, należy się ich zwrot, ale gdy grunt nie jest już własnością miasta ani państwa lub został oddany w użytkowanie wieczyste komuś innemu, w grę wchodzi odszkodowanie. W Warszawie toczy się ok. 8 tys. postępowań dot. roszczeń związanych z dekretem Bieruta. W 2013 r. ok. 4,5 tys. spraw dotyczyło zwrotu nieruchomości, a ok. 3,5 tys. były to postępowania odszkodowawcze, czyli dotyczące zwrotu pieniędzy za nieruchomości objęte roszczeniami. Do tej pory parlament nie uchwalił kompleksowej ustawy dotyczącej dekretu Bieruta. Dekret podpisano w 1945 roku Dekret "O własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy" podpisany został przez przewodniczącego Krajowej Rady Narodowej Bolesława Bieruta w 1945 r. Skutkiem wejścia w życie dekretu było przejęcie wszystkich gruntów w granicach miasta przez gminę m.st. Warszawy, a w 1950 r. przez Skarb Państwa - w związku ze zniesieniem samorządu terytorialnego. Dekretem z 1945 r., uzasadnianym "racjonalnym przeprowadzeniem odbudowy stolicy i dalszej jej rozbudowy zgodnie z potrzebami narodu", objęto około 12 tys. ha gruntów, w tym ok. 20-24 tys. nieruchomości.