- Tak jak grał Zapasiewicz, gra jeszcze tylko Ignacy Gogolewski i Danuta Szaflarska. Pozostali aktorzy grają już w zupełnie inny sposób - oceniła Napiontkowa. Przypomniała, że Zapasiewicz był ostatnim z aktorskiego rodu Kreczmarów, jednej z najbardziej zasłużonych rodzin dla teatru polskiego. "Czerpał z doświadczeń swego wuja Jana Kreczmara, był też uczniem Aleksandra Zelwerowicza. Z wszystkiego, co najlepsze, co zostało mu przekazane, wykorzystywał wszystko najlepiej jak mógł" - powiedziała. "Chodzi o sposób pracy nad rolą, wydobywanie z tekstu maksimum znaczenia, nadawanie temu określonej formy, budowanie postaci poprzez jej wieloznaczność. Reprezentował aktorstwo, w którym aktor stwarzając postać, chował się za nią. Gdy grał zawsze widziało się postać, a nie aktora. To zawsze było dzieło sztuki aktorskiej" - wyjaśniła Napiontkowa. Jej zdaniem na kunszt aktorski Zapasiewicza, składało się m.in. "granie całym sobą, każdym gestem, w każdej minucie, granie wtedy, gdy wypowiadał kwestie, ale granie też na stronie, gdy na pierwszym planie grali inni". Według Napiontkowej, był on też bardzo wszechstronnym aktorem, miał łatwość grania i dostosowywania się do środków wyrazu innych w teatrze, w filmie i telewizji. "Odejście Zbigniewa Zapasiewicza to wielka strata. Odszedł jeden z wielkich" - oceniła. Zbigniew Zapasiewicz zmarł we wtorek w Warszawie. Miał 75 lat.