Policja od rana przesłuchuje dzieci i ich rodziców, usiłując ustalić czym mogli się zatruć uczniowie gimnazjum. Niezależnie od wstępnych ustaleń, także lizaki będą poddane szczegółowym badaniom. - Chemicy laboranci nie mogą powiedzieć jeszcze, czy te opiaty są wynikiem spożycia czystego narkotyku, czy wysoki wynik na obecność opiatu jest wynikiem spożycia jakiegoś produktu spożywczego, który mógł taką reakcję wywołać - mówi podinspektor Andrzej Borowiak: Do poniedziałku zawieszono lekcje w szkole - jak mówi dyrekcja - "by wyciszyć niepokój wśród uczniów". Wciąż nie wiadomo skąd w organizmach dwóch dziewczynek znalazły się narkotyki. Zarówno dyrekcja szkoły, jak i nauczyciele podejrzewają, że przyczyną zatrucia mogły być lizaki, jakie uczennice otrzymały od swoich kolegów z okazji Dnia Kobiet. Na razie jednak nie ma dowodów, że w słodyczach była jakaś substancja trująca lub narkotyki (ich obecność stwierdzono we krwi dwóch dziewczynek, które na obserwację trafiły do szpitala). Po zatruciu dokładnie sprawdzono stołówkę szkolną; strażacy zbadali także szczelność wszystkich instalacji w budynku - nic niepokojącego nie stwierdzono. Dziś do pielęgniarki - oprócz dwójki uczniów odwiezionych już do szpitala - zgłaszają się także inni uczniowie. Wszyscy mają takie same objawy: silne bóle głowy, zawroty, odczucie zima, suchości w gardle, wysokie ciśnienie i wysokie tętno. To charakterystyczne objawy występujące po spożyciu środków odurzających - mówią lekarze. Pytanie tylko skąd wzięły się one w organizmach dzieci. I rodzice, i nauczyciele są przekonani, że uczniowie świadomie ich nie zażyli.