A policja nie ściga handlarzy, bo nie czuje presji. - Dla rządzących ten proceder stanowi mało istotny margines - mówi szefowa Fundacji "La Strada" Stana Buchowska. - Utwierdzają ich w tym przekonaniu oficjalne statystyki. Według danych MSWiA, w ostatnich dziesięciu latach stwierdzono ledwie ponad 1,8 tys. przypadków handlu ludźmi. Ale te dane dalece odbiegają od prawdy. Według Organizacji Narodów Zjednoczonych szacunkowa liczba ofiar handlu wynosi w naszym kraju ponad 15 tys. rocznie! Skąd ta rozbieżność? Ofiary nie wiedzą, gdzie szukać pomocy, a nawet jeśli już trafią na policję czy do prokuratury, to i tak nie mają co liczyć na wsparcie. Sprawy toczą się bardzo powoli, aż w końcu są umarzane. Co więcej, prawa ofiar bagatelizuje się niemal na każdym kroku. Pokrzywdzone kobiety nie są przesłuchiwane w obecności psychologa, nie powołuje się biegłych. - Tymczasem handlarze są świetnie zorganizowani, mają broń, pieniądze i prawników - tłumaczy Buchowska. - A ofiary zostają same, bez ochrony. Nic dziwnego, że wycofują się z zeznań. Od 2002 do 2006 r. przydzielono ochronę tylko 16 ofiarom handlu żywym towarem; w ciągu ostatnich dwóch lat taki przypadek nie zdarzył się ani razu. Efekt jest taki, że od 1995 r. udało się skazać ledwie 200 handlarzy. Helsińska Fundacja Praw Człowieka apeluje do polskiego rządu o ratyfikację Konwencji Rady Europy w sprawie działań przeciw handlowi ludźmi. W tym dokumencie znajdują się szczegółowe przepisy, jak walczyć z gangami. Według niego każda ofiara, nawet jeśli o to nie wystąpi, musi dostać ochronę. Bo to jedyny sposób, by uchronić ją przed zemstą gangsterów.