- To wydarzenie niezwykłe. W dziejach polskiego Kościoła chyba jeszcze nie było takiego przypadku, żeby po dwóch dniach ktoś zrezygnował. Szkoda, że w ogóle doszło w piątek do przejęcia przez abpa Wielgusa archidiecezji, bo gdyby się wycofał dwa dni temu, to o wiele łagodniej przeszłaby ta sytuacja - powiedział ks. Isakowicz-Zaleski. W jego ocenie najbardziej pokrzywdzony w tej sprawie jest Benedykt XVI. - Ojciec Święty, który jest niesłychanie życzliwy dla Polaków i Kościoła w Polsce, został - moim zdaniem - wprowadzony w błąd - uważa duchowny. - Przedstawiono mu nieprawdziwą opinię na temat przeszłości Stanisława Wielgusa, bo przecież nuncjatura papieska bada bardzo dokładnie te sprawy. Równocześnie zaniechano pójścia do IPN-u. Jeśli się bada przeszłość kandydata na tak ważne stanowisko, to było obowiązkiem sięgnąć do wszystkich znanych źródeł, a jednym z takich źródeł był kwerenda w IPN. To nie jest wina pracowników IPN, a wina tych, którzy mieli to zrobić, a nie zrobili - powiedział ks. Isakowicz-Zaleski. Jego zdaniem, kluczem do rozwiązania tej sprawy był memoriał przyjęty przez biskupów w sierpniu zeszłego roku na Jasnej Górze, który podpisał także abp Wielgus. Rezygnacja hierarchy oznacza, że memoriał nadal obowiązuje i - wprowadzając go we wszystkich diecezjach - można "w sposób ludzki" dokonać oczyszczenia w Kościele. Duchowny krytycznie odniósł się do homilii wygłoszonej przez prymasa Glempa w warszawskiej archikatedrze. - Stało się bardzo źle, że prymas Polski, w obecności prezydenta Polski, w katedrze warszawskiej - która jest także mauzoleum Sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego - w ten sposób mówił, używał takiego języka - uważa ks. Isakowicz-Zaleski. Raport specjalny: Agenci w Kościele Prymas powiedział w homilii, że nad arcybiskupem Wielgusem dokonał się sąd "na podstawie świstków, dokumentów trzeci raz odbijanych". "My nie chcemy takich sądów" - podkreślił. Jego słowa zostały przyjęte oklaskami. - Mówienie o świstkach, to praktycznie atak na IPN - ocenił ks. Isakowicz-Zaleski. W jego opinii, powołany przez Sejm Instytut "rzetelnie wykonuje prace". - Przedstawiciel władz kościelnych nie może w ten sposób oskarżać instytucji państwowej. Jednak to jest naruszenie godności tych ludzi - uważa duchowny. Zwrócił też uwagę, że akta IPN badała powołana przez Episkopat komisja składająca się z fachowców - księży, historyków Kościoła. - To jest zanegowanie działalności komisji, bo komisja stwierdziła, co jest wiarygodne, a co nie jest wiarygodne - powiedział ks. Isakowicz-Zaleski. - Myślę, że gdyby wspólnie z ludźmi odmówiono różaniec, byłoby to lepsze niż wygłoszenie takiej homilii - uważa duchowny. - Te okrzyki, podziały i głosy, które padały z tłumu były znieważeniem tego świętego miejsca - dodał. Według ks. Isakowicza-Zaleskiego, "ludzie prostolinijni, życzliwi dla Kościoła mają w tej chwili zamęt w umysłach zrobiony takim, bardzo agresywnym, słownictwem używanym przez niektórych przedstawicieli Kościoła". - Zarzuty są kierowane pod adresem dziennikarzy, historyków, pracowników IPN, ale nie pod adresem tych duchownych, którzy współpracowali ze służbami komunistycznymi i do dzisiaj nie mają odwagi się do tego przyznać - zauważył duchowny.