Postępowanie w tej sprawie, prowadzone początkowo przez Prokuraturę Rejonową Sosnowiec-Południe, przejęła wcześniej Prokuratura Okręgowa w Katowicach. W poniedziałek sprawę przekazano do katowickiej prokuratury regionalnej. "Działa u nas specjalny dział do spraw błędów medycznych. Trafiają do niego sprawy, w których doszło do śmierci pacjentów" - poinformował w rozmowie z PAP Ireneusz Kunert z Prokuratury Regionalnej w Katowicach. Śledztwo jest prowadzone pod kątem narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślnego spowodowania śmierci. W ramach postępowania kilka dni temu przeprowadzono już sekcję zwłok mężczyzny, ale nie ma jeszcze pisemnej opinii na ten temat. Prokuratorzy mają już ustną informację po sekcji, ale nie ujawniają jej treści. Czekają też na wyniki dodatkowych badań histopatologicznych i toksykologicznych. Już na pierwszym etapie śledztwa przesłuchani zostali pierwsi świadkowie - członkowie rodziny i przedstawiciele szpitala. Zabezpieczono też dokumentację medyczną i monitoring izby przyjęć. Jak mówią prokuratorzy, kluczowa w śledztwie będzie opinia zespołu biegłych klinicystów, którzy wypowiedzą się w sprawie przyczyn i mechanizmu śmierci pacjenta. Personel szpitala nie reagował Sprawę śmierci 39-letniego Krzysztofa nagłośnili w mediach społecznościowych jego bliscy. Jak relacjonowała na Facebooku szwagierka zmarłego Anna Siwecka, mężczyzna miał opuchniętą i siną nogę od kolana w dół. Został skierowany do szpitala przy ul. Zegadłowicza w trybie pilnym przez lekarza rodzinnego, który uznał, że wszystko wskazuje na zator zagrażający życiu. Według kobiety personel szpitala długo nie reagował właściwie na cierpienie pacjenta, którego stan się pogarszał, ani na skargi jego najbliższych. Proszeni o pomoc lekarze mieli ograniczać się jedynie do zdawkowych pytań. Profesjonalną pomoc mężczyzna miał otrzymać po upływie około dziewięciu godzin, kiedy już konał. Mężczyzna miał być kilkakrotnie reanimowany, jednak zmarł ok. godz. 22. Jak poinformowało w poniedziałek kierownictwo szpitala, lekarz prowadzący 39-letniego pacjenta został odsunięty od obowiązków do czasu wyjaśnienia sprawy. Prezes szpitala kilkakrotnie wyrażał wyrazy współczucia i żalu z powodu tego, co się stało. Poza prokuraturą okoliczności zgonu wyjaśniają także Rzecznika Praw Pacjenta, NFZ oraz szpitalna komisja ds. zdarzeń niepożądanych. W ubiegły piątek placówkę wizytował wiceminister zdrowia Krzysztof Król. "Szpital jest bezpieczny; personel tutaj pracujący jest wysokiej jakości. Natomiast całość tego musi być udokumentowana w takiej formule, aby taka sytuacja nie miała miejsca nigdy więcej" - powiedział dziennikarzom.