Prok. Michalski to były szef departamentu postępowania przygotowawczego w PG. Joanna Kopcińska (PiS) pytała go o spotkanie 4 października 2012 r. z udziałem m.in. ówczesnego prokuratora generalnego i prokuratorów z Gdańska, z prokuratur: apelacyjnej i okręgowej. Michalski, potwierdził, że brał w nim udział. Tematem tego spotkania była sprawa postępowania prowadzonego ws. nieprawidłowości w funkcjonowaniu spółki Amber Gold. Postępowanie ws Amber Gold prowadziła od końca 2009 r. Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz. W czerwcu 2012 r. zostało ono przejęte przez gdańska prokuraturę okręgową. Kopcińska pytała, czy na spotkaniu 4 października 2012 r. w PG mówiono o potrzebie przeniesienia postępowania ws. Amber Gold do innej prokuratury. "W trakcie tego spotkania prokuratorzy z apelacji gdańskiej przedstawili dotychczasowej ustalenia w śledztwie (...). Po tej naradzie, z tego co mi wiadomo, prokuratorzy z Gdańska złożyli prokuratorowi generalnemu formalny pisemny wniosek o przekazanie sprawy z terenu apelacji gdańskiej do innej jednostki na terenie kraju" - powiedział Michalski. Jak dodał, na samym spotkaniu rozważane były dwie podstawowe kwestie: "albo postępowanie będzie prowadzone w prokuraturach gdańskich, albo czy nie lepiej będzie przekazać to postępowanie do jednostki innej na terenie kraju". "Prokuratorzy gdańscy prezentowali stanowisko, że wobec powstałej atmosfery wokół tej całej sprawy, sam sposób prowadzenia postępowania i zapadłe wcześniej decyzje budziły szereg krytycznych uwag i zdaniem prokuratorów gdańskich byłoby lepiej gdyby postępowanie zostało przeniesione do innej jednostki. Tam chodziło m.in. o pogłoski, czy takie wygłaszane w mediach komentarze, że prokuratorzy z Gdańska są w jakiś sposób powiązani z miejscowymi politykami, sędziami i że to tworzy taką niekorzystną atmosferę dla prowadzonego śledztwa" - powiedział Michalski. Jak podkreślił podstawowa przyczyna uzasadniającą wówczas ewentualne przeniesienie sprawy związana była z tym, że sposób prowadzenia postępowania budził zastrzeżenia również w Prokuraturze Generalnej. Pytany był także o warunki, na jakich postępowanie mogło zostać pozostawione w Gdańsku. "Oczywiście pod warunkiem, że będzie sprawowany nad tym postępowaniem właściwy nadzór ze strony Prokuratury Okręgowej i Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku" - odpowiedział Michalski. Zapytany o stosunku prokuratora Seremeta do działań prokuratury gdańskiej Michalski odpowiedział: "Nie był zachwycony tym, co się działo w tej sprawie (...) Miał krytyczne uwagi do sposobu prowadzenia postępowania". Dodał, że Seremet opierał się na opracowaniu dokonanym przez prok. Barbarę Malczewską z PG, która nadzorowała gdańską prokuraturę apelacyjną, "która wykazała szereg nieprawidłowości w toku tego postępowania". Michalski dodał, że sformalizowany wniosek o przeniesienie sprawy do innej jednostki, za pośrednictwem prokuratora apelacyjnego, przedstawił ówczesny prokurator okręgowy w Gdańsku Dariusz Różycki. Wniosek został złożony u pierwszego zastępcy prokuratura generalnego, jeśli nie w dniu spotkaniu 4 października, to następnego dnia - powiedział Michalski. "Możliwości nadzoru ze strony PG były właściwie żadne" B. dyrektor Departamentu Postępowania Przygotowawczego w Prokuraturze Generalnej nie pamiętał np., dlaczego prokurator generalny Andrzej Seremet przeniósł z Gdańska do Łodzi tylko główne śledztwo w sprawie Amber Gold, a nie przeniósł innych, choć z akt wynikały istotne zaniedbania gdańskiej prokuratury. Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała świadka m.in. o okoliczności przeniesienia głównego śledztwa w sprawie Amber Gold z Gdańska do Łodzi, po naradzie u prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta 4 października 2012 roku. Prok. Michalski przyznał, że podczas tej narady, w której brał udział m.in. prokurator apelacyjny w Gdańsku Ireneusz Tomaszewski oraz przedstawiciele gdańskiej prokuratury okręgowej, nie padł wprost wniosek o przeniesienie sprawy do innego miasta. Z przytoczonej przez Wassermann notatki ze spotkania wynikało nawet, że jednym z wniosków było wzmocnienie kadrowe prokuratorów w Gdańsku, prowadzących śledztwo. Świadek przyznał, że dopiero po tym spotkaniu prok. Tomaszewski rozmawiał z Andrzejem Seremetem, po którym musiał zwrócić się na piśmie o przeniesienia śledztwa do Łodzi. Szefowa komisji pytała też Michalskiego, jak ocenia śledztwo prowadzone przez gdańską prokuraturę w sprawie Amebr Gold. Prok. Michalski przyznał, że miał uwagi, przede wszystkim z powodu zaniechań i przewlekłości postępowania. W efekcie zalecał prokuratorowi generalnemu, "by przenieść sprawę do innej jednostki". Szczegółów nie potrafił jednak sobie przypomnieć, jak i tego, czy prok. Seremet omawiał z nim tok postępowania, prowadzonego przez gdańską prokuraturę okręgową. Wassermann pytała też o akta innych spraw, związanych z Amber Gold, które nie zostały przeniesione z Gdańska do innych miast, choć Prokuratura Generalna miała dostęp do ich akt. M.in. chodziło o umorzenie przez gdańską prokuraturę okręgową śledztwa w sprawie pracowników gdańskich urzędów skarbowych, prowadzonego w związku z umorzeniem Marcinowi P. 22 milionów zł zaległości podatkowych. Ponieważ świadek nie pamiętał sprawy, szefowa komisji udostępniła mu decyzję o umorzeniu, która była w aktach przekazanych w ramach nadzoru do PG. Po lekturze przyznał, że "z pozoru wszystko (jest) w porządku", ale co do istoty można mieć poważne wątpliwości. "To uzasadnienie jest niebywałe" - komentowała natomiast Wassermann. "Państwo jako Prokuratura Generalna to zaaprobowaliście" - dodała. Świadek odpowiedział jej, że do oceny tego śledztwa w pierwszej kolejności powołana była Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku. "To po co pan ściągał akta?" - dopytywała szefowa komisji. "Żeby mieć wiedzę" - odpowiedział świadek. "I co pan z tą wiedzą zrobił?" - dopytywała Wasseramann. Świadek odpowiedział, że nie pamięta, czy była jakaś reakcja. "Możliwości sprawowania nadzoru przez prokuratora generalnego były właściwie żadne" - przekonywał. "Jak nic nie mogliście, to na podstawie czego przenieśliście sprawę Marcina P. do Łodzi? Czy można było zrobić to samo z tą sprawą (umorzenia przez gdańską prokuraturę okręgową śledztwa w sprawie pracowników gdańskich urzędów skarbowych -PAP)?" - pytała szefowa komisji. Prok. Michalski przyznał, że "można było", dopytywany przyznał jednak, że z Amber Gold pamięta przede wszystkim sprawę główną. Szefowa komisji pytała też, czy udział gdańskich prokuratorów okręgowych w naradach u prokuratora Seremeta był dopuszczalny w myśl regulaminu wewnętrznego PG. Świadek przyznał, że mogło to nie być dopuszczalne. "Pismo szefa KNF z listopada 2011 r. powinno trafić do Seremeta" Krzysztof Brejza (PO) pytał świadka, czy spotkał się on wcześniej z sytuacją, w której "pismo kierowane przez ministra do prokuratora generalnego z biura prezydialnego PG przekazywane jest do departamentu z pominięciem adresata, czyli prokuratora generalnego". "Nie przypominam sobie sytuacji, żeby pismo adresowane imiennie do prokuratora generalnego trafiło bezpośrednio do departamentu postępowania przygotowawczego" - odpowiedział świadek. Prok. Michalski był szefem departamentu postępowania przygotowawczego w PG. Dodał, że jego zdaniem pismo powinno trafić do rąk Seremeta. "Nie wiem, co było powodem, że to pismo do niego nie trafiło" - zaznaczył. Jednym z głównych tematów wtorkowego przesłuchania jest kwestia losów pisma z końca listopada 2011 r., które przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Andrzej Jakubiak wysłał do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Pismo to - jak wskazywała KNF w swej późniejszej analizie poświęconej m.in. śledztwu ws. Amber Gold - zawierało "krytyczne uwagi odnoszące się do dochodzenia Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz, w tym również do decyzji o zawieszeniu tego postępowania". Pismo to nie trafiło jednak do Seremeta - zostało przekazane przez biuro prezydialne PG do departamentu postępowania przygotowawczego PG, który skierował je do zastępcy prokuratora apelacyjnego w Gdańsku, w celu rozpoznania wniosku o podjęcie działań w trybie nadzoru służbowego. Brejza już podczas listopadowego posiedzenia komisji ocenił, że gdyby jednak pismo to dotarło do Seremeta, to miał on możliwość przeniesienia sprawy do wybranej prokuratury apelacyjnej i - jak oceniał poseł - "być może po miesiącu sprawy Amber Gold by nie było". W końcu listopada zeszłego roku zastępca szefa biura prezydialnego PG prok. Piotr Wesołowski zeznał przed komisją śledczą, że tego typu pismo powinno być przekazane Seremetowi łącznie ze wstępną analizą dokonaną przez odpowiedni departament ówczesnej PG, tak aby "szefowi prokuratury przekazać materiał kompletny". "Uznałem, że przekazanie tego pisma (...) do właściwej komórki merytorycznej zajmującej się właśnie tą problematyką pozwoli na wyjaśnienie tych nieprawidłowości, zebranie właściwych materiałów, dokonanie pewnych analiz i przedstawienie stanowiska prokuratorowi generalnemu. Taka była moja intencja" - mówił wtedy Wesołowski. Odnosząc się do wyjaśnień prok. Wesołowskiego, a także ówczesnego szefa biura prezydialnego PG prok. Ryszarda Tłuczkiewicza, Michalski powiedział we wtorek, że pierwszy raz usłyszał o takiej praktyce, aby "każde pismo po przekazaniu do departamentu postępowania przygotowawczego powinno być natychmiast przekazane prokuratorowi generalnemu z pytaniem, czy wie o czymś takim". Dodał, że nigdy nie był proszony o wyjaśnienia w sprawie nieprzekazania tego pisma, bo to była sprawa biura prezydialnego PG. "Nagle po kilku latach "eureka". Obydwaj panowie twierdzą, że do niewłaściwego załatwienia sprawy doszło nie w ich biurze, tylko w innym departamencie, co jest jakimś nieporozumieniem" - ocenił Michalski.