Schetyna zaznaczył w czwartkowym wystąpieniu, że w gestii MSZ jest troska o jak najlepszy wizerunek Polski. - Ostatnie wydarzenia pokazują, że nie jest to sprawa zamknięta. Zapewniam, że MSZ był i będzie aktywny na tym polu - przekonywał minister. - Nie będziemy bierni w przypadku prób fałszowania historii, ignorancji czy przypisywania nam win, których nie popełniliśmy. Tylko w zeszłym roku nasze placówki dyplomatyczne reagowały ponad 150 razy w przypadku użycia tzw. wadliwych kodów pamięci dotyczących Polski i Polaków - wyliczał polityk. Dodał, że "większość interwencji była skuteczna i doprowadziła do sprostowania niewłaściwych sformułowań". Jak dodał, "walce o prawdę historyczną" był poświęcony zakończony w grudniu rok Jana Karskiego, gdy była promowana postać emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego, który poinformował świat o Holocauście. - Dziś w Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie - obiekcie wpisującym się w opowieść o wielokulturowych dziejach naszego kraju - odbędzie się projekcja filmu dokumentalnego Sławomira Gruenberga "Karski i władcy ludzkości" - przypomniał szef MSZ. - Gdy raport Karskiego o Holocauście dotarł w czasie II wojny światowej do USA, "New York Times" napisał o nim na 16 stronie. Na pierwszej umieszczono natomiast wzmiankę o gubernatorze stanu Nowy Jork, który przekazał swoje sportowe buty do składu gumy. "Świat usłyszał i nie zrobił nic" - konstatują osoby, świadkowie tamtego zdarzenia - dodał minister. Jego zdaniem historia Karskiego "uczy, że jeśli znajdujesz się w dramatycznej sytuacji i możesz coś zrobić, to musisz to zrobić, musisz spróbować". - Polska dyplomacja będzie nadal promować tę unikalną postać i jej zasługi. To najlepszy sposób na przełamanie krzywdzących stereotypów o historii naszego kraju - zaznaczył Schetyna.Comey w przemówieniu w Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, przedrukowanym w dzienniku "Washington Post" z okazji Dnia Pamięci o Holokauście wyraził opinię, że najbardziej przerażającą lekcją Holokaustu jest to, iż pokazał on, że ludzie są w stanie zrezygnować z indywidualnej moralności i przekonać się do prawie wszystkiego, poddając się władzy grupy. - W ich mniemaniu mordercy i ich wspólnicy z Niemiec, Polski, Węgier i wielu, wielu innych miejsc nie zrobili czegoś złego. Przekonali siebie do tego, że uczynili to, co było słuszne, to, co musieli zrobić - dodał Comey. Słowa te zostały dość powszechnie skrytykowane w Polsce. Oburzenie w tej sprawie wyrazili m.in. prezydent <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-bronislaw-komorowski,gsbi,1500" title="Bronisław Komorowski" target="_blank">Bronisław Komorowski</a> i premier Ewa Kopacz. Schnepf kilka dni po wystąpieniu Comeya wysłał do niego list "w związku z niedopuszczalną wypowiedzią dyrektora FBI, który w swoim wystąpieniu zasugerował współodpowiedzialność Polaków za Holokaust", a ambasador USA w Polsce Stephen Mull został wezwany w niedzielę do złożenia wyjaśnień w MSZ. Szef polskiej dyplomacji Grzegorz Schetyna oczekiwał od władz USA zamknięcia sprawy wypowiedzi Comeya i mówił, że Polska liczy na przeprosiny za "niefortunne słowa". W środę, podczas pierwszej publicznej wypowiedzi na temat kontrowersji, jakie wywołało jego przemówienie o Holokauście, Comey powiedział, że żałuje, iż wymieniał nazwy państw, ale nie przeprosił Polski i podtrzymał swoją opinię, że w każdym kraju okupowanym przez nazistów byli ludzie, którzy kolaborowali z nazistami.