Chodzi o byłego prezesa Sądu Okręgowego w Gliwicach, współdziałającego z hejterką Emi, jak sam twierdzi, na zlecenie byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka. W wyniku ujawnienia afery trzy tygodnie temu sędzia Cichocki trafił do szpitala, jak twierdził - w stanie zagrożenia życia: "Trafiłem na OIOM, kiepsko ze mną, noc przeżyłem, powinno być już lepiej". Problem w tym, że w bytomskim szpitalu, do którego trafił sędzia Cichocki... nie ma OIOM-u. Zdrowotna mistyfikacja? Oddział Intensywnej Opieki Medycznej to oddział przeznaczony dla pacjentów w stanie krytycznym, wymagających stałego monitorowania oraz wspomagania istotnych funkcji życiowych. W Szpitalu Specjalistycznym nr 1 w Bytomiu takiego oddziału nie ma. Najbliższy OIOM mieści się w odległym o kilkaset metrów Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 4. Szpital przy Żeromskiego dysponuje tylko czteroosobową salą intensywnego nadzoru, mieszczącą się na oddziale kardiologii. Ordynatorem oddziału jest zaś dr Mirosława Cichocka. Arkadiusz Cichocki, jak przyznaje w rozmowie, jest jej bratankiem. Wątpliwości do wyjaśnienia Dr Cichocka deklaruje, że w stosownym czasie przekaże odpowiednim organom dokumentację lekarską. Co jednak istotne, w odczytanym z kartki oświadczeniu, opublikowanym w piątek przez swojego pełnomocnika sędzia Cichocki twierdzi, że niewiele z tego pamięta, ale był odwiedzany "na sali, gdzie był podpięty do aparatury monitorującej funkcje życiowe". Według odwiedzających go sędziów to jednak nieprawda - podczas rozmowy Arkadiusz Cichocki miał chodzić po sali, opowiadać o wizycie w Albanii, żartować i wg oceny jednego z odwiedzających był "zdrów jak ryba". Jego pełnomocnik mówił natomiast o "wyłudzaniu oświadczeń od człowieka na granicy życia" i "ewidentnych oznakach otumanienia lekami". Jak podaje RMF FM, w trakcie pobytu w szpitalu sędzia Cichocki prowadził obszerną korespondencję z Emilią Szmydt. <a href="https://www.rmf24.pl/fakty/news-szpitalne-kontakty-sedziego-cichockiego-z-mala-emi,nId,3195568" target="_blank">Tomasz Skory</a>