W miniony piątek krakowski CBŚ zatrzymał trzech mężczyzn, którym przedstawiono zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, oszustw oraz fałszowania dokumentów. Chodzi o wyłudzenie dziesiątek milionów złotych dzięki ulgom podatkowym. Jeden z zatrzymanych, Krzysztof R. stwierdził jednak, że ma zawał serca i przewieziony został do szpitala. Zgodnie z kodeksem postępowania karnego prokurator ma 48 godzin od chwili zatrzymania na postawienie zarzutów i przesłanie do sądu wniosku na przykład o tymczasowe aresztowanie. Przed upływem tego terminu prowadzący śledztwo wraz z sędzią pojawił się w szpitalu. I tu pierwsza podejrzana sytuacja. Sędzia przesłuchał podejrzanego, ale stwierdził, że potrzebna jest opinia biegłego lekarza na temat jego stanu zdrowia. Przedłużył czas zatrzymania o kolejne 24 godziny. W tym czasie miały dotrzeć wyniki badań, choć już na tym etapie sędzia mógł wydać postanowienie o areszcie i przewieźć podejrzanego do więziennego szpitala. Jednak decyzję odłożył. W poniedziałek do szpitala znów pojechali prokurator i inny już sędzia. Okazało się, że podejrzany symulował chorobę. Kilka minut po 10 rano, nowy sędzia znów zaczął przesłuchanie. Na podjęcie decyzji i wręczenie postanowienia miał czas do godziny 11.50 - wtedy bowiem mijały wyznaczone 72 godziny. Cała procedura przesłuchania skończyła się o 11.50. Sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu podejrzanego. Sędzia 3 minuty później wręczył podejrzanemu decyzję. Wtedy do akcji wkroczył adwokat, który stwierdził, że właśnie minęło terminowe 72 godziny o sąd się spóźnił. Sędzia musiał więc uchylić swoją decyzję sprzed kilku minut i główny podejrzany wyszedł na wolność.