Z informacji, do których dotarł RMF wynika, że zawiodło podwozie samolotu. W połowie lotu z Wrocławia do Warszawy - a więc po 25 minutach - pilot ogłosił, że nie otwiera się podwozie. Jak relacjonują pasażerowie, stewardesa rozpoczęła instruowanie pasażerów, jak się skulić podczas uderzenia w ziemię i zaczęła wybierać pasażerów do pomocy przy ewakuacji. W końcu jednak podwozie otworzyło się - jak to ujął pilot "alternatywnie". Mimo że maszyna lądowała z wysuniętym podwoziem, na samolot na pasie czekały jednak wozy straży pożarnej. To już kolejne awaryjne lądowanie bombardierów należących do LOT-u. Mariusz Piekarski