Do bazy wróciły już wozy strażackie z jednostki w Mysłowicach pod Katowicami. - To była długa służba - mówi w rozmowie z reporterem RMF Maciej Wola, jeden ze strażaków z jednostki w Mysłowicach. - Pracowaliśmy od godziny 2. w nocy do 17. - dodaje. - Rozmiarowo to wielka tragedia. Teraz trzeba będzie się uspokoić, wyciszyć, wyłączyć. Najlepiej byłoby zapomnieć o wszystkim - nie możemy tych zły myśli gromadzić w sobie, takie tragedie mogą zdarzyć się w każdej chwili. Od jutra trzeba znów pracować. Na każdej takiej akcji człowiek się czegoś uczy - mówi ratownik. W akcji ratunkowej w Katowicach brało udział kilkuset jego kolegów. Gdyby nie ofiarność strażaków i innych osób biorących udział w akcji liczba ofiar mogła być jeszcze wyższa. <a href="https://wydarzenia.interia.pl/katastrofa_w_katowicach"class="more" target="_blank" style="color:#07336C">Zobacz nasz serwis specjalny "Katastrofa w Katowicach"</a>