Marcin Zaborski, RMF FM: Naszym gościem jest Paweł Rabiej, wiceprezydent Warszawy - wyjątkowo zatkanego, sparaliżowanego dzisiaj miasta. Dzień dobry. Paweł Rabiej: - Dzień dobry. Jeśli tak wygląda Warszawa, gdy jest u nas wiceprezydent USA, to co będzie, kiedy przyleci tutaj <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a>? - Pamiętam wizytę Donalda Trumpa. Pamiętam też szczyt NATO w Warszawie. Muszę powiedzieć, że w tym roku to zakorkowanie jest wyjątkowe, co wynika z nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa przyjętych przez rząd. Nie można było lepiej przygotować Warszawy do wizyty amerykańskiego wiceprezydenta? - Warszawa się świetnie przygotowała. Środki ostrożności przyjęte przez rząd są tak duże, że mamy pozamykane ulice, bardzo dużo ulic w centrum, sam doświadczyłem tego jadąc tutaj, doświadczałem tego w ciągu dnia. Zarząd Transportu Miejskiego w ciągu dnia informował tak: "W poniedziałek sytuacja na ulicach Warszawy nie jest łatwa". Gdybyście mieli dzisiaj wygrać wybory, mielibyście pewnie spory kłopot w Warszawie. Partia kierowców i pasażerów komunikacji raczej by na Was nie zagłosowała. - Wskazałbym tylko tyle, że kwestia organizacji wizyty i obchodów 80-lecia jest po stronie rządu. Chyba niedobrze się stało, że została rozciągnięta na poniedziałek, czyli na dzisiaj, wtedy, kiedy mamy pierwszy dzień szkoły i dzień pracy. Można było to zaplanować w ten sposób, żeby ten szczyt i te narady odbywały się być może przed uroczystościami. Czyli stołeczny ratusz nie ma sobie nic do zarzucenia? - Robimy wszystko, żeby to było jak najbardziej sprawne. Ulica jest blokowana przez policję, która dba o bezpieczeństwo kolumn poruszających się po całej Warszawie. Też zadaję sobie pytanie, czy tak duży paraliż miasta będący efektem tego, że jeżdżą bez przerwy kolumny oficjeli, którzy oczywiście wymagają bezpieczeństwa, jest potrzebny. Być może mniejsze zasady bezpieczeństwa byłyby wystarczające, tak jak było to w przypadku poprzednich wizyt. Panie prezydencie, ile do tej pory kosztowała nas awaria w oczyszczalni ścieków "Czajka"? - Myślę, że można tutaj mówić o bardzo wielu kosztach. Przede wszystkim jest koszt ekologiczny, związany z tym, że jednak do Wisły trafia wiele ścieków. Za zrzut ścieków trzeba będzie zapłacić kary dzienne. - Tak jest. Ile jako warszawiacy zapłacimy za każdy dzień zrzucania ścieków do Wisły? - Takich szacunków nie znam. Pracuje w tej chwili cały czas właściwie sztab kryzysowy, który przede wszystkim musi znaleźć odpowiedź na pytanie, co się stało. Ale warszawski ratusz nie wie, ile będzie musiał zapłacić za zrzucanie ścieków do Wisły? Czy to są dziesiątki, setki tysięcy złotych czy miliony? - Takie szacunki na pewno właściwa jednostka robi. Pan nie wie, jakie to są pieniądze? - Ja osobiście nie wiem. Koncentrujemy się na najważniejszym - na tym, żeby jak najszybciej znaleźć odpowiedź na pytanie, co się stało oraz kiedy główny rurociąg, ten kolektor, który odprowadza ścieki do "Czajki", będzie działał. Czy w ogóle będzie działał. To po kolei. Po kilkudziesięciu godzinach nie wiecie nadal, skąd jest ta awaria? - Wiemy, że się wydarzyła. To wszyscy wiemy, bo widzimy, czujemy, obserwujemy. - Widzieliśmy miejsce, w którym się wydarzyła. Ale wiecie, czy zawinił człowiek, czy zawinił po prostu sprzęt? - Czekamy na ekspertyzy Politechniki Warszawskiej. Czekamy, czyli nie wiemy? - Nie wiemy, czekamy na ekspertyzy. To jest tak, że 10 minut po awarii tylko politycy Prawa i Sprawiedliwości natychmiast znali winnego i przyczynę. Winnym były oczywiście władze Warszawy, a przyczyną było to, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-rafal-trzaskowski,gsbi,4" title="Rafał Trzaskowski" target="_blank">Rafał Trzaskowski</a> został wybrany na prezydenta. My się zachowujemy poważnie w przeciwieństwie do rządu. Czekamy na raport ekspertów. To kto zapłaci za most pontonowy, który zbuduje wojsko na rzece w Warszawie? - Współpracujemy z rządem. Sądzę, że zapłaci rząd, skoro deklaracja pomocy rządu tutaj była. Sądzę, że to będzie po stronie wojska. Pan sądzi czy pan wie? Umówiliście się, kto za to zapłaci? - Nie uczestniczyłem w tych rozmowach. Skoro strona rządowa zaoferowała pomoc stronie samorządowej to - jak sądzę i jestem o tym głęboko przekonany - poniesie koszty budowy tego mostu w ramach kosztów armii. Czyli nie będzie tak, że ktoś wam fakturę wystawi: wybudowaliśmy, proszę, teraz zapłaćcie? - Wie pan, tego nigdy nie wiadomo. Mam nadzieję, że tak nie będzie. A zapytaliście o to? - Mam nadzieję, że rząd będzie się zachowywał w tej kwestii poważnie. Panie prezydencie, zapytaliście o to? - Nie biorę udziału w sztabie kryzysowym. Jest pan wiceprezydentem. Rozmawiacie o tym z prezydentem Trzaskowskim. - Dlatego znam sytuację, natomiast nie znam szczegółów, co do tego, jak została tutaj ustalona odpłatność. Jestem przekonany, i racjonalność by to nakazywała, i współpraca rządu i samorządu w sytuacji poważnej awarii, że jeżeli rząd deklaruje pomoc, to w sposób dorozumiany jest to pomoc, za którą rząd zapłaci. A dlaczego Warszawa najpierw o tę pomoc nie poprosiła? - Skąd jest informacja, że nie poprosiliśmy o pomoc? A poprosiliście o pomoc? - Natychmiast jak wydarzyła się awaria poinformowaliśmy wojewodę... Poinformowaliście, ale poprosiliście o pomoc? Na przykład o to, żeby zbudować most pontonowy na Wiśle? - Natychmiast spotkał się sztab kryzysowy, potem był sztab kryzysowy pana premiera, potem był sztab z naszym udziałem. Kwestia mostu pontonowego, pierwsza pojawiła się ze strony Wód Polskich i to była propozycja, która padła na posiedzeniu sztabu kryzysowego miasta, więc było kilka opcji... Panie prezydencie, żeby była jasność. Nie poprosiliście o budowę tego mostu. - To była jedna z opcji dyskutowanych na sztabie kryzysowym w Warszawie. Nie poprosiliście o budowę tego mostu... Mylę się? - To była jedna z opcji dyskutowanych. Było kilka opcji. Dzisiaj tak czy owak... Zaproponowały Wody Polskie, czyli nie Miasto Stołeczne Warszawa... Minister Dworczyk mówi, że miasto nieszczególnie pomaga przy budowie tego mostu chociażby, no i że trzeba ciągle zmieniać plany, bo nie wszystko rząd wie, kiedy buduje most. No i trzeba zmieniać, bo się okazuje, że jest zupełnie inaczej, miasto nie mówi wszystkiego. - Ja bym ponownie apelował do pana ministra Dworczyka o powagę i odpowiedzialność. Dlatego, że wydarzyła się awaria i w sytuacji, kiedy się zdarza awaria, to nie jest moment, kiedy warto i trzeba 10 minut po jej wydarzeniu się, kiedy informacja staje się publiczna, atakować władze Warszawy - zamiast współpracować, jak to rozwiązać. Tak jak powiedziałem - współpracujemy z rządem, jesteśmy wdzięczni za tę propozycję, natomiast przypomnę, że my w tej chwili ozonujemy wodę od soboty, ona jest dodawana do tych ścieków, które płyną do Wisły, zabija tam bakterie, zmniejsza ich szkodliwość, i to jest konkretna rzecz, która się wydarzyła z inicjatywy władz Warszawy i innych miast... I wiecie, jak to wszystko może długo trwać panie prezydencie? - ... ale przede wszystkim, i do tego zmierzam, musimy zyskać wiarygodną, a nie spekulatywną odpowiedz na pytanie - co tam zawiodło? Jeżeli zawiodły dwie rury pod Wisłą... OK, ale wiecie, jak długo to będzie trwało? - To znaczy - eksperci ciągle pracują. To jest tak, że trzeba po prostu dać im czas, dlatego że to jest poważna awaria. Zawiodły dwie rury położone pod powierzchnią Wisły, zbudowane 7 lat temu. Każda z nich ma 1,6 m wysokości. Stało się coś, co wymaga poważnej diagnozy. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-patryk-jaki,gsbi,20" title="Patryk Jaki" target="_blank">Patryk Jaki</a> pyta: to nie jest sytuacja normalna, że tak drogi sprzęt wart 4 miliardy złotych psuje się po kilku latach. Jak to możliwe? - Trzeba znaleźć odpowiedź na to pytanie i wyciągnąć wnioski. Jeśli jest tak, że były błędy konstrukcyjne, to jest jedna odpowiedź. Jeśli jest tak, że bardzo niski poziom Wisły w tej chwili wpłynął na jakieś odkształcenia czy naprężenia, to jest druga kwestia. Ale powtarzam, ja nie będę spekulował, bo ja nie jestem od spekulacji. Jeszcze raz apeluję do polityków PiS o wyciszenie i nieatakowanie, tylko szukanie rozwiązań i nieprzerzucanie jak zwykle odpowiedzialności. Bardzo łatwo jest przerzucać piłeczkę. Dzisiaj współpracujmy, żeby znaleźć rozwiązanie. Panie prezydencie, chce pan, żeby wyborcy zaglądali panu do łóżka? - Nie, nie chcę, żeby wyborcy zaglądali mi do łóżka. To po co było to łóżkowe zdjęcie z pana partnerem wrzucone do sieci? - Nie publikowałem tego zdjęcia. A kto je opublikował? - Opublikował je mój partner i od razu jak go poprosiłem, wycofał to zdjęcie z profilu. Pana partner popełnił błąd, publikując to zdjęcie? - Ja bym go nie opublikował. Z podpisem "lubimy takie poranki" panowie w łóżku. Pytanie, czy polityk, urzędnik, niezależnie od swojej orientacji seksualnej, powinien nam się pokazywać w takiej scenerii pana zdaniem? - Powtarzam, że ja bym tego zdjęcia nie publikował, gdyby to miało być na moim profilu. Dlaczego? - Bo uważam, że mogłoby to i tak też zostało odebrane, że mogłoby być źle odebrane przez różne osoby - jako nadmierne epatowanie prywatnością. Chociaż uważam i podkreślę to, że jeżeli ktoś ma problem z tego rodzaju zdjęciem, to raczej sądzę, że ma problem ze sobą, niż z tym, co na nim jest. Ale gdyby prezydent Trzaskowski opublikował takie zdjęcie ze swoją żoną, to byłoby ok? - Powtarzam, ja bym tego zdjęcia nie opublikował.