CBA zatrzymało w czwartek rano - na polecenie prokuratury w Białymstoku - b. wiceministra finansów w latach 2008-15 i b. szefa służby celnej Jacka K.Święczkowski poinformował w czwartek na konferencji prasowej, że "zaniechania podejmowane przez Jacka K., które w zarzucie zostały szczegółowo opisane" doprowadziły do tego, że automaty do gier o dużych wygranych, były lokowane w miejscach do tego nieprzeznaczonych."Z tego, co dzisiaj wiemy, z ustaleń śledztwa wynika, iż wiceminister finansów posiadał szeroką wiedzę na temat tego, że taki proceder ma miejsce, nie podejmował właściwych działań" - podkreślił prokurator krajowy."Kiedy na skutek działań, podlegającej mu służby celnej, zdecydował się przeprowadzić badania wybranych automatów pod koniec 2008 r., nagle w lutym 2009 r. wycofał się z tego badania, które mogłoby przynieść efekt pokazujący, iż to są automaty do wysokich wygranych" - dodał.Święczkowski zaznaczył, że "biorąc pod uwagę ustalenia śledztwa" oraz wiedzę, która przekazał prokurator z Białegostoku, może powiedzieć, iż "za zasadne należy uznać przedstawienie zarzutów" Jackowi K. "Zarzutów z art. 231 par. 2 kodeksu karnego., a zatem niedopełnienia obowiązków w celu osiągniecia korzyści majątkowej przez tych wielkich przedsiębiorców na rynku hazardowym, którzy te automaty umieszczali i czerpali z nich zyski" - powiedział prokurator krajowy. Dwa zarzuty dla Jacka K. Jacek K. usłyszy dwa zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w łącznej kwocie ponad 21 miliardów złotych - poinformowała w komunikacie Prokuratura Krajowa. Zatrzymany w czwartek w Warszawie przez CBA - na polecenie Prokuratury Okręgowej w Białymstoku - wiceminister finansów i b. szef Służby Celnej Jacek Kapica został dowieziony do białostockiej Prokuratury Okręgowej. Trwają czynności z jego udziałem. Dział Prasowy Prokuratury Krajowej podał w komunikacie przekazanym PAP, że jak ustalono w toku śledztwa, Jacek K., pełniąc funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów i Szefa Służby Celnej, "ignorował informacje o nierzetelności badań technicznych, które były wymagane do rejestracji automatów do gry". Ponadto "nie zlecił podległym mu urzędnikom kontroli badań, co prowadziło do legalizacji automatów, które nie powinny zostać zarejestrowane, wstrzymał też badania automatów wytypowanych do kontroli, a gdy mimo to ujawniono nieprawidłowości, nie polecił cofnięcia nierzetelnym jednostkom badawczym upoważnienia do badań technicznych automatów". Ziobro: Nie wykluczamy nacisków "Prokuratura zebrała materiał dowodowy, który w wysokim stopniu uprawdopodobnia, że w tej sprawie mogło dojść do popełnienia przestępstwa" - powiedział z kolei minister sprawiedliwości <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-zbigniew-ziobro,gsbi,1525" title="Zbigniew Ziobro" target="_blank">Zbigniew Ziobro</a>. "Nie wykluczamy, że na pana wiceministra rządu PO były wywierane naciski, aby w taki sposób postępował, aby wycofywał się z pewnych decyzji racjonalnych, które w tym czasie podejmował, wskazujących na to, że on chciał właściwie zareagować na tę patologię wyprowadzania pieniędzy na ogromną skalę kosztem polskiego budżetu państwa" - mówił Ziobro. Jak ocenił, decyzji K. nie da się racjonalnie wytłumaczyć "bez zrozumienia pewnego kontekstu, w jakim to się działo, bez też sięgnięcia do rozmów i spotkań na cmentarzach i stacjach benzynowych, bez tego, co tak naprawdę zamierzali jego decydenci i dlaczego tolerowali tego rodzaju skalę wypływu pieniędzy w stronę mafii jednorękich bandytów". Szef resortu sprawiedliwości oświadczył jednocześnie, że dalsze kroki procesowe w postępowaniu dot. Jacka K. - w tym o ewentualnym tymczasowym aresztowaniu b. wiceministra - należą do prowadzącego sprawę prokuratora referenta. Zapewnił, że przełożeni nie będą ingerować w decyzję prokuratora referenta. Ziobro zwrócił w tym kontekście uwagę, że w okresie rządów PO-PSL śledztwo w sprawie tzw. afery hazardowej było "bliskie finału w postaci postawienia zarzutów", także zatrzymanemu w czwartek rano b. wiceszefowi MF. "Niestety kierownictwo prokuratury w tamtym czasie nie pozwoliło prokuratorowi referentowi prowadzącemu tę sprawę postawić zarzutów, realizować wyników śledztwa; śledztwo zostało mu odebrane, no i w konsekwencji ta sprawa nie była dalej w sposób należyty prowadzona" - dodał Ziobro.