We wtorek podczas posiedzenie Narodowej Rady Rozwoju prezydent poinformował, że wniosek do marszałka Senatu zostanie złożony nie wcześniej niż ok. 20 lipca. W trakcie posiedzenia przedstawiono również 15 pytań, które mogą się znaleźć w referendum. Wśród nich znalazły się pytania m.in. o uchwalenie nowej konstytucji, zagwarantowanie wprowadzenia nienaruszalności praw nabytych, takich jak 500 Plus, oraz zagwarantowanie członkostwa Polski w UE. W rozmowie z PAP rzeczniczka PiS podkreśliła, że jest to na razie wstępna propozycja, którą należy "rozważyć i przedyskutować". "W kwestii poparcia to musi być wspólna decyzja, którą zatwierdza Senat. Te propozycje są propozycjami wstępnymi" - powiedziała Mazurek. "Poznamy ostateczny kształt pytań w momencie, kiedy ta propozycja zostanie złożona do Senatu. Dzisiaj, zgłaszając te propozycje, tak naprawdę prezydent otwiera jeszcze pole do dyskusji, nie zamyka furtki co do możliwości zmian w pytaniach, które zaproponował" - dodała. Rzeczniczka partii na pytanie, kiedy poznamy stanowisko partii ws. referendum odpowiedziała, że wówczas, gdy prezydent wystąpi z wnioskiem o jego przeprowadzenie do marszałka Senatu. Zgodnie z konstytucją referendum ogólnokrajowe w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa ma prawo zarządzić Sejm, lub prezydent za zgodą Senatu. Zgodnie z ustawą o referendum ogólnokrajowym, prezydent przekazuje Senatowi projekt postanowienia o zarządzeniu referendum, zawierający treść pytań lub wariantów rozwiązania w sprawie poddanej pod referendum, a także termin jego przeprowadzenia. Senat w terminie 14 dni od dnia przekazania projektu postanowienia podejmuje uchwałę w sprawie wyrażenia zgody na zarządzenie referendum. Do wyrażenia zgody na przeprowadzenie referendum konieczna jest bezwzględna większość głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów. Tyszka: W referendum powinno być pytanie o JOW-y W referendum dot. konstytucji powinny być pytania o fundamentalne kwestie ustrojowe takie jak JOW-y, wprowadzenie instytucji sędziego pokoju, czy zrównoważony budżet - powiedział we wtorek PAP wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz’15). Tyszka proszony przez PAP o komentarz ws. pytań referendalnych, ocenił że "jest ich zdecydowanie za dużo". "Chciałbym, żeby władze polskie traktowały obywateli poważnie i żeby pan prezydent zadał pytania o fundamentalne kwestie ustrojowe" - powiedział poseł Kukiz'15. Wymienił w tym kontekście m.in. pytania o Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, obowiązujący w Polsce system: prezydencki czy parlamentarno-gabinetowy, zrównoważony budżet bez możliwości zadłużania państwa, wprowadzenie instytucji sędziów pokoju, czyli kontroli nad władzą sądowniczą. Jego zdaniem, "niepoważne jest wpisywanie do konstytucji kwestii socjalnych", ponieważ - jak podkreślił - "to nie jest materia konstytucyjna". "Jedyne, co widzę pozytywnego, to pytanie o obowiązkowe referendum" - powiedział Tyszka, ale jednocześnie zwrócił uwagę, że problemem zasadniczym pozostanie próg frekwencyjny, wymagany, aby referendum było ważne. PSL: Referendum dla prezydenta, nie dla Polaków Referendum ws. zmian w konstytucji nie jest dla Polaków, tylko dla prezydenta Andrzeja Dudy, który chce zrobić "dobry grunt" pod negocjacje z PiS w sprawie poparcia jego kandydatury na drugą kadencję w wyborach prezydenckich - ocenił we wtorek rzecznik PSL Jakub Stefaniak. Stefaniak ocenił w rozmowie z PAP, że referendum, które składa się z 15 pytań, przypomina bardziej quiz, niż referendum. "Myślę, że prezydent naprawdę mógłby pomyśleć trochę o zorganizowaniu raczej konsultacji internetowych, na pewno byłoby to tańsze, niż wysyłać gigantyczne pieniądze na referendum z którego być może i tak nic nie wyniknie" - zaznaczył. W jego ocenie, "gdyby jakimś cudem" to referendum udało się, to prezydent miałby "kartę przetargową wobec swoich kompanów z PiS, żeby walczyć o drugą kadencję" w wyborach prezydenckich. "Być może takim ukrytym celem tego referendum jest pokazanie, że Polacy są po stronie zwiększenia kompetencji prezydenta. Jeżeli tak, to patrzmy na to, przez pryzmat interesu pana prezydenta i chęci ugrania czegoś dla siebie. To pokazuje też, że to referendum wcale nie jest dla Polaków, tylko dla Andrzeja Dudy, żeby sobie zrobić dobry grunt pod negocjacje z PiS w sprawie poparcia jego kandydatury na drugą kadencję" - ocenił Stefaniak. Nowoczesna: Skrajna demagogia "Propozycje pytań referendalnych to skrajna demagogia; właściwie należałoby zamienić te pytania na jedno - czy jesteś za tym, żeby wpisać do konstytucji program partii PiS, jako jedyny obowiązujący" - oceniła we wtorkowej rozmowie z PAP szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer."Te pytania najlepiej ilustrują spór - socjalna Polska PiS, na wieki na zasiłku, kontra liberalne państwo dobrobytu Nowoczesnej. Prezydent chce na trwałe wpisać do konstytucji korzystanie z pomocy społecznej, a Polacy chcą po prostu godnie zarabiać. Zatwierdzanie programu jednej partii, żeby był programem całego narodu, to nie jest rola referendum" - podkreśliła szefowa Nowoczesnej. "Do czasów słusznie minionych należy idea proponowana przez Dudę w stylu 'program partii - programem narodu'" - oceniła.W odniesieniu do pytania związanego z członkostwem w Unii Europejskiej, Lubnauer powiedziała, że "jeżeli coś mielibyśmy zmieniać w konstytucji w tym zakresie, to żeby euro mogło być polską walutą, zgodnie z naszymi zobowiązaniami". "Nie jest suwerennością bycie na peryferiach (Unii Europejskiej), a mam wrażenie, że to, co chce nam zafundować prezydent i partia rządząca, to właśnie peryferia" - przekonywała Lubnauer. PO: Pomylenie z poplątaniem To próba wykorzystania referendum do budowania własnej pozycji i odwrócenia uwagi od łamania obecnej konstytucji - w ten sposób inicjatywę referendalną prezydenta Andrzeja Dudy oceniają politycy PO. Krytykują też treść pytań referendalnym, określając je jako "pomylenie z poplątaniem". W ocenie wiceszefa PO Borysa Budki, inicjatywa prezydenta jest próbą wykorzystania instytucji referendum do budowania własnej pozycji. "Widać jednak, że takie zdanie ma nie tylko opozycja, ale i obóz rządzący, bo chyba wszyscy uznali, że to referendum jest wyłącznie ściemą, po to, żeby prezydent miał się czym zajmować i z czym jeździć po Polsce" - dodał polityk Platformy w rozmowie z PAP. Odnosząc się do zaproponowanych we wtorek pytań, wiceszef PO uznał je za "pomylenie z poplątaniem". "Brakuje jeszcze pytania, czy chcemy być wszyscy młodzi, szczęśliwi i bogaci" - ironizował Budka. Jak zauważył, prezydent z jednej strony zaproponował pytania ustrojowe, dotyczące np. obecności Polski w UE i w NATO, a z drugiej - pytania o kwestie oczywiste, jak prymat konstytucji nad innymi aktami prawnymi. Jego zdaniem część pytań została sformułowana bardzo nieostro. "Mamy choćby pytanie: czy jesteś za ochroną polskiego rolnictwa i bezpieczeństwa żywnościowego Polski - to są rzeczy oczywiste, na które każdy odpowie 'tak', ale które i tak muszą być doprecyzowane w ustawie" - zaznaczył wiceszef PO. Szef klubu PO Sławomir Neumann uznał natomiast inicjatywę referendalną prezydenta za "próbę odwrócenia uwagi od łamania obecnie obowiązującej konstytucji". "Prezydent mówi o zmianie konstytucji, a nie potrafi przestrzegać tej. Mówił, że konstytucja zawiodła. Zawiódł Andrzej Duda, zawiódł Polaków jako ten, który powinien być strażnikiem konstytucji" - powiedział polityk w rozmowie z PAP. W jego ocenie osoba taka nie ma moralnego prawa do tego, by w ogóle dyskutować o zmianach w konstytucji. "Myślę, że niezależnie od liczby pytań - może być ich nawet sto, na stulecie niepodległości - to referendum nie będzie miało ani żadnej mocy wiążącej, ani jakiejś wielkiej frekwencji" - dodał Neumann. Neumann wyraził pogląd, że w konstytucji potrzeba jest jedna zmiana, dotycząca możliwości odwołania w trakcie kadencji prezydenta, który łamie przepisy prawo. "Tutaj absolutnie jestem 'za', ale tego na pewno nie będziemy robić z Dudą ani z PiS. To będziemy robić w następnej kadencji" - zapowiedział poseł PO.