"Sąd otrzymuje tłumaczenia, które w wielu aspektach rozmijają się diametralnie, w ważnych kwestiach, ze streszczeniami (...). To tak, jakby się czytało zupełnie inną rozmowę" - mówił sędzia Sławomir Cilulko.Chodzi przede wszystkim o rozbieżności w treści, między streszczeniami tych podsłuchanych rozmów wykorzystanymi przez ABW do śledztwa i postawienia zarzutów, a tłumaczeniami, które pod koniec ub. roku zlecił sąd już w trakcie procesu. Tłumaczeniami zajmowała się prokuratura i ABW. Przez kilka miesięcy pracował nad nimi tłumacz języka czeczeńskiego, jedyny jaki jest w Polsce. Niedawno trafiły do akt sprawy. Na zakończenie środowej rozprawy okazało się, że sąd ma do tych tłumaczeń szereg zastrzeżeń: nie ma bowiem transkrypcji w oryginalnym języku, a w przetłumaczonych, przynajmniej niektórych fragmentach, trudno zrozumieć kontekst czy sens wypowiedzi, do tego różnią się od streszczeń. Sędzia Cilulko podawał przykład, że w streszczeniu przygotowanym w postępowaniu przygotowawczym przez ABW pojawia się określenie "termowizyjny celownik optyczny", zaś w tłumaczeniu w tym samym miejscu - "noktowizor". "Te wątpliwości, które istnieją między streszczeniami a tłumaczeniami, są tak ważne z punktu widzenia postawionych zarzutów, że nie można nad tym przejść obojętnie" - dodał sędzia. Pod koniec kwietnia osoba, która dokonała tłumaczenia, ma stawić się przed sądem. Sąd wyznaczył 3-dniową rozprawę, w czasie której biegły ma wyjaśniać rozbieżności. Oceniając, iż w tej sytuacji trudno mówić o dowodach obciążających oskarżonych, obrońcy wszystkich czterech Czeczenów złożyli w środę wnioski o uchylenie wobec ich klientów aresztów, stosowanych od zatrzymania przez ABW, czyli od początku 2015 roku. "Przewlekłość postępowania wynikająca z niedoróbek postępowania przygotowawczego nie może negatywnie wpływać na sytuację naszych mocodawców" - mówił jeden z adwokatów, Jan Oksentowicz. Podkreślał, że nie ma dowodów, że oskarżeni są terrorystami. Prokuratura chce utrzymania aresztu. Uważa, że trudno dyskwalifikować dowody przed zakończeniem procesu, a także, że po wyjściu na wolność oskarżeni wyjadą, co będzie utrudniało zakończenie procesu. Sąd decyzję w sprawie aresztów ma podjąć w ciągu kilku dni. Czterech obywateli Rosji deklarujących narodowość czeczeńską prokuratura oskarża w tej sprawie o to, że działali w zorganizowanej grupie przestępczej w Polsce i w Turcji, m.in. gromadząc pieniądze na potrzeby działań o charakterze terrorystycznym, prowadzonych przez ISIS. W zarzutach jest mowa o blisko 9 tys. euro. Według aktu oskarżenia, grupa działała od maja do października 2014 r. w Białymstoku, Łomży, Warszawie i innych miejscach w Polsce, a także w Turcji, rekrutując bojowników na tzw. dżihad, a także zajmowała się organizowaniem i kupowaniem sprzętu paramilitarnego. Do aktów terrorystycznych miało dochodzić na terytorium Syrii i Iraku, tam też trafiał kupowany sprzęt. W śledztwie pojawił się wątek leczenia w Polsce (w szpitalach w Łomży i Białymstoku) Czeczena rannego w walkach. Sąd bada, czy mężczyzna doznał ran w Czeczenii, czy - jak twierdzi prokuratura - w Syrii. Wszyscy oskarżeni nie przyznają się do zarzutów. Twierdzą, że pieniądze były zebrane i przekazane nie dla tzw. Państwa Islamskiego, ale na działalność niepodległościową bojowników czeczeńskich walczących o Czeczeńską Republikę Iczkerii. W środę, zanim pojawił się wątek tłumaczeń podsłuchów, na wniosek obrony sąd przesłuchał przewodniczącego Komitetu Polska-Czeczenia. Świadek opowiadał m.in. o sytuacji politycznej na Kaukazie i relacjach w środowisku czeczeńskim w Polsce; pojawił się też wątek przerzutu pomocy Czeczenom. Za zamkniętymi drzwiami sąd prezentował świadkowi, włączone do akt sprawy na wniosek obrońców, nagrania wideo które mają świadczyć o tym, że pieniądze trafiły na pomoc w walce niepodległościowej, a nie na potrzeby ISIS.