Premier Donald Tusk powiedział w czwartek, że wydany tego dnia przez Naczelną Prokuraturę Wojskową komunikat mówiący, że biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku Tu-154M, to "koniec awantury trotylowej". - Dzisiaj kończy się awantura trotylowa. Awantura, która dała pretekst wielu politykom do formułowania najcięższych oskarżeń, kończy się jednoznacznym komunikatem prokuratury - powiedział dziennikarzom premier. Dodał, że "nie było żadnego wybuchu, był wybuch niechęci i agresji, wybuch ciężkich oskarżeń pod adresem m.in. polskiego rządu". - Mam nadzieję, że koniec tej trotylowej awantury będzie stosownym dniem i momentem dla tych, którzy tę awanturę rozpętali, by równie głośno, jak krzyczeli w sprawie wybuchu i w sprawie trotylu, żeby równie głośno przeprosili tych wszystkich, których obrazili - powiedział Tusk. Bartosz Kownacki z PiS w TVN24 odpowiedział Tuskowi mówiąc, że Prawo i Sprawiedliwość "żadnej afery trotylowej nie rozpętywało". - Tusk od trzech lat ma szansę, by przeprosić za to, co stało się przed 10 kwietnia i po katastrofie, ale tego nie zrobił - stwierdził i zarzucił premierowi, że to on jest "sprawcą zamieszań" i to on powinien przeprosić Polaków. Kownacki przyznał, że nie rozumie słów Tuska, gdyż sama prokuratura mówi, że nie kończy sprawy i zastrzega, że nie wydano jeszcze ostatecznej opinii. Pytany, czy wierzy, że na pokładzie tupolewa doszło do wybuchu, odpowiedział, że "to nie jest kwestia wiary". - Muszę poczekać do czasu wydania opinii. Ale dziś nie mogę powiedzieć, że doszło do wybuchu, bo byłoby to nieuprawnione, ale też nie mogę powiedzieć, że do wybuchu nie doszło, bo byłoby to nadużycie - powiedział. Kownacki stwierdził także, że "ktoś próbuje teraz wywołać aferę i organizuje konferencję prasową, w momencie gdy PiS jest na fali wznoszącej". ak