Na konferencji prasowej w Sejmie Mularczyk poinformował, że według projektu PiS komisja miałaby możliwość badać także te nieprawidłowości, do których mogłoby dojść po listopadzie 2007 roku. Zakres prac komisji - mówił poseł - objąłby czas do końca obecnej kadencji Sejmu. Przewodniczący komisji śledczej ds. nacisków Sebastian Karpiniuk (PO) uważa, że nie można "w nieskończoność" poszerzać zakresu jej prac. Inni jej członkowie argumentują, że wprowadzenie kolejnych wątków może sparaliżować prace komisji. - Odnosimy wrażenie, że podczas obecnych rządów dochodzi do bezprawnych nacisków, żeby udowodnić, że podczas rządów PiS dochodziło do rzekomych zbrodni popełnianych przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę i premiera Jarosława Kaczyńskiego - zaznaczył Mularczyk. W obowiązującej uchwale o powołaniu komisji zapisano, że ma ona badać sprawy zarzutu nielegalnego wywierania wpływu m.in. przez członków Rady Ministrów, szefów służb specjalnych, prokuratorów w okresie od 31 października 2005 roku do 16 listopada 2007 roku. - Nie sposób dochodzić prawdy badając akta tylko z dwóch lat - powiedział Mularczyk. Jak dodał niepokój budzą m.in. zmiany w prokuraturze za rządów PO- PSL. Według niego, odsunięto "praktycznie wszystkich" prokuratorów okręgowych oraz innych prokuratorów prowadzących bardziej spektakularne śledztwa. - Obecnie wiele spraw jest chowanych do szuflady - ocenił. Mularczyk zaznaczył, że szczególnie niepokojąca jest wiadomość, że b. prokurator krajowy Marek Staszak mógł zbierać informacje od prokuratorów zajmujących się mafią paliwową na temat ich kontaktów z politykami PiS. Taką sugestię zawiera oświadczenie prokuratora Wojciecha Miłoszewskiego złożone w sądzie dyscyplinarnym, podała piątkowa "Rzeczpospolita". Miłoszewski jest oskarżany o ujawnienie - na polecenie ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry - akt śledztwa w sprawie mafii paliwowej szefowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Przeciwko Miłoszewskiemu toczyło się postępowanie w sądzie dyscyplinarnym o uchylenie immunitetu. Sąd drugiej instancji uznał, że nie ma ku temu podstaw.