Kolejną rozprawę w procesie odwoławczym P. wyznaczono na 12 stycznia - powiedział w piątek PAP rzecznik Sądu Apelacyjnego w Katowicach Robert Kirejew. Dariusz P., oskarżony o podpalenie domu w Jastrzębiu Zdroju i zabicie w ten sposób żony i czworga dzieci, w I instancji został skazany na dożywocie. Wyrok w procesie odwoławczym miał zapaść w listopadzie, jednak nieoczekiwanie na dzień przed planowaną publikacją do sądu dotarła informacja o znalezieniu nieznanego komputera w warsztacie w Pawłowicach, który przed laty wynajmował P. - montował w nim meble. Poinformowała o tym firma, która wynajmowała te pomieszczenia. Jej przedstawiciele weszli do warsztatu po tym, jak aresztowanemu P. wypowiedziano mu umowę najmu. Biegły zbada sprzęt Po informacji o znalezieniu sprzętu obrońca P. złożył wniosek o powołanie biegłego, który zbada zawartość komputera. Sąd uznał, że bez dokładnego zbadania sprawy nie może wydać wyroku w tak poważnej sprawie - nie wiadomo, czy komputer był już wcześniej poddany oględzinom. Zobowiązał firmę, by przekazała go policjantom. "Okazało się, że firma przekazała aż pięć komputerów. Sąd będzie kontynuował postępowanie dowodowe, aby ustalić, skąd i kiedy się tam wzięły oraz do kogo należały i co zawierają. Zamierza przesłuchać oskarżonego, jego syna, przedstawicieli firmy, w której znaleziono ten sprzęt, i policjantów, którzy przeszukiwali pomieszczenia w trakcie śledztwa" - powiedział sędzia Kirejew. Do pożaru domu jednorodzinnego w Jastrzębiu doszło w maju 2013 r. Dariusz P. został zatrzymany i aresztowany w marcu 2014 r. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, a także usiłowanie zabójstwa szóstej - najstarszego syna Wojciecha, który ocalał z pożaru. Dariusz p. zabił rodzinę? Nieprawomocny wyrok zapadł w grudniu 2016 r. przed rybnickim wydziałem Sądu Okręgowego w Gliwicach. Sąd nie miał wątpliwości, że Dariusz P. zabił najbliższych, chcąc uzyskać pieniądze z ubezpieczenia i uwolnić się od rodziny. Zgodnie z tamtym orzeczeniem, o warunkowe przedterminowe zwolnienie P. mógłby się ubiegać najwcześniej po 35 latach. Zdaniem obrony, ustalenia, które według prokuratury i sądu układają się w nierozerwalny łańcuch poszlak, wcale nie są takie pewne. Obrona kwestionuje m.in. opinie biegłych, według których w domu P. doszło do podpalenia, i analizy logowania telefonu komórkowego oskarżonego, a także sam motyw zbrodni. Adwokat domagał się powołania nowych biegłych w zakresie pożarnictwa. Zdaniem obrony, w domu doszło do przypadkowego pożaru, a P. w tym czasie montował meble w warsztacie w Pawłowicach - tym samym, w którym znaleziono komputery. Oskarżony konsekwentnie nie przyznawał się do zabójstwa, choć potwierdził, że próbował skierować śledztwo na fałszywe tory - np. wysyłał sobie sms-y, z których miało wynikać, że dom podpalił ktoś inny