Odniósł się w ten sposób do słów szefa MON wypowiedzianych w czwartek w Brukseli. "Najwyższy czas, żeby NATO włączyło się w wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej" - powiedział Macierewicz, który w kwaterze głównej NATO wziął udział w dwudniowym spotkaniu ministrów obrony Sojuszu. Dodał, że Polska oczekuje m.in. przekazania wszystkich informacji, jakimi dysponuje Sojusz i jego członkowie. "Okazuje się, że głównym interesem Polski jest to, aby poprosić NATO o to, aby zajęło się katastrofą smoleńską (...) To jest zupełna żenada, żeby minister zwracał się z taką prośbą do struktur NATO, szczególnie, że kilka chwil później NATO powiedziało, że takimi sprawami zajmować się nie będzie" - mówił lider Nowoczesnej na piątkowej konferencji prasowej w Gdańsku. Podkreślił, że "z przerażeniem myśli o tym, co się dzieje w polskiej armii". "Nie mamy śmigłowców, ani wielkich inwestycji, natomiast w zeszłym roku wydaliśmy prawie 1,5 mln złotych na komisję smoleńską. Nie kojarzę, żeby komisja ta cokolwiek mądrego wymyśliła, a w tym roku będą wydane kolejne miliony, a wrak samolotu jak jest w Rosji, tak jest, i nic się w tej sprawie nie wydarzyło" - zaznaczył. "Macierewicz tworzy więcej zamieszania niż konkretnej roboty. Jako obywatel Polski czuję się bardzo zaniepokojony misjami Macierewicza do siedziby NATO. Albo Macierewiczowi wydaje się, że on z kimś rozmawia - może ktoś go zbył na zasadzie +dobra, dobra, Macierewicz, zajmiemy się tym+, na zasadzie takiego chłopca, który przynudza - a nikt przecież tego poważnie nie traktuje - NATO dało sygnał, że to są polskie sprawy" - powiedział Petru. Szef Nowoczesnej zastanawia się, jakie są prawdziwe intencje ministra obrony narodowej. "Nie wiem czy on to robi na potrzebę polskiego podwórka, czy też - i to byłoby najgorsze - jemu się wydaje, że on taką wypowiedź usłyszał. Są takie osoby, które nie słyszą odpowiedzi i którym się wydaje, że ona była taka, jakiej oni chcą. Nie ma nic mocniejszego niż oficjalne stanowisko NATO, że tą sprawą nie będą się zajmować, bo nic z polskiej strony nic nie wpłynęło. To, że Macierewicz z kimś zagadał na korytarzu, a może w toalecie, to nie oznacza, że jest poważne" - dodał Petru. Macierewicz powiedział dziennikarzom w czwartek po zakończeniu obrad ministrów obrony NATO, że o "tragedii smoleńskiej" rozmawiał z naczelnym dowódcą sił NATO w Europie, amerykańskim generałem Curtisem Scaparrottim i ministrem obrony Wielkiej Brytanii Michaelem Fallonem. "Wydaje się, iż najwyższy czas, żeby NATO włączyło się do wyjaśnienia tej sprawy, do wsparcia Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która w tej materii działa, i uzyskałem taką zapowiedź, zarówno ze strony pana generała Scaparrottiego (...), jak i pana Michaela Fallona" - powiedział szef MON. Dopytywany dodał, że Polska oczekuje "pełnej współpracy przede wszystkim w dziedzinie przekazania wszystkich informacji, jakie zarówno NATO, jak i poszczególne państwa w tej materii posiadają, jak i współpracy technicznej w badaniach specjalistycznych, w których nie zawsze my dysponujemy wszystkimi możliwościami, np. jeżeli chodzi o laboratoria czy specjalistyczne instytucje". Szczegóły - powiedział Macierewicz - zostaną ustalone w najbliższym czasie. Macierewicz do końca ubiegłej kadencji Sejmu kierował złożonym z posłów PiS parlamentarnym zespołem ds. katastrofy polskiego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem. W lutym 2016 roku powołał podkomisję w ramach KBWLLP do ponownego zbadania tego zdarzenia. W grudniu prezydent Rosji <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-wladimir-putin,gsbi,9" title="Władimir Putin" target="_blank">Władimir Putin</a> powiedział, że zwrot wraku Tu-154M nie jest możliwy, dopóki Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej będzie prowadził dochodzenie w sprawie tej katastrofy. Strona rosyjska wiele razy podkreślała, że przed prawomocnym zakończeniem swojego śledztwa nie zwróci Polsce wraku Tu-154 ani jego czarnych skrzynek. 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku w katastrofie Tu-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka.