Prezydent przyjął wieczorem w pałacu prezydenckim Donalda Tuska i Jana Rokitę. Spotkanie trwało 75 minut. Podczas rozmowy prezydent zwrócił uwagę na trwający od dłuższego czasu styl debaty publicznej w Polsce. Liderzy PO poprosili też Lecha Kaczyńskiego o pośrednictwo w sprawie budowania trwałego poparcia dla rządu. Prezydent przychylił się do tej prośby - poinformowała Kancelaria Prezydenta. W najbliższych dniach prezydent zamierza przeprowadzić szerokie konsultacje polityczne z liderami wszystkich partii parlamentarnych. - Prezydent uznał nasze argumenty w tej sprawie za zasadne - powiedział po przyjeździe do Sejmu <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-tusk,gsbi,2" title="Donald Tusk" target="_blank">Donald Tusk</a>. Podczas spotkania rozmawiano też o budżecie na rok 2006. Jak poinformowali pracownicy Kancelarii Prezydenta, Lech Kaczyński skłania się do opinii prawnej, która mówi, że budżet powinien być uchwalony na przełomie stycznia i lutego. Jeśli do tego nie dojdzie, wtedy mógłby rozwiązać parlament. - Nie oznacza to jednak, że prezydent przymierza się do takiej decyzji - poinformował sekretarz stanu Robert Draba. Posłuchaj: Tusk zaznaczył, że Platforma nie marzy o przedterminowych wyborach. - Nie jest planem PO przeprowadzenie wcześniejszych wyborów. Nie mamy my - jako Polacy - żadnej gwarancji, że wybory w marcu lub kwietniu zmienią w sposób zasadniczy sytuację w Polsce - mówił szef PO. Z kolei wiceszef Platformy Jan Rokita podkreślił, że liderzy PO przyjęli z uznaniem i wdzięcznością fakt, że prezydent podjął się misji "ostatniej szansy" dla stworzenia stabilnej większości rządzącej i chce rozmawiać z liderami wszystkich ugrupowań parlamentarnych. - Po tej rozmowie przypuszczamy jednak, że niestety niechciane przez Polaków i niechciane przez Platformę Obywatelską bardzo szybkie kolejne wybory parlamentarne stały się bardziej prawdopodobne - powiedział Rokita. Zdaniem Rokity, w ostatnich tygodniach marszałek Sejmu Marek Jurek "wprowadził Sejm i opinię publiczną w błąd" w sprawie terminu, w którym parlament musi zdążyć z pracami nad ustawa budżetową. Według niego, w ostatnich tygodniach Sejm "działał pod wpływem błędu konstytucyjnego" co do terminu możliwego skrócenia kadencji Sejmu. - Marszałek Sejmu wielokrotnie mówił o tym, że Sejm i Senat muszą zdążyć z procedurami budżetowymi do dnia 18 lutego - powiedział Rokita. Jego zdaniem, zakończenie prac parlamentarnych tak, by przedłożyć budżet prezydentowi 30 stycznia, "jest mało prawdopodobne". W związku z wypowiedzią Rokity gabinet marszałka Sejmu wydał wieczorem specjalne oświadczenie. "Atak na marszałka Sejmu stanowi, niestety, ciąg dalszy działań podjętych przez Platformę Obywatelską w celu dezorganizacji prac parlamentu i wykorzystania forum Sejmu do ataków na rząd" - napisano. Oświadczenie wyjaśnia, że kwestia dyskontynuacji ustawy budżetowej w nowej kadencji Sejmu nie była nigdy rozpatrywana przez Prezydium Sejmu. Za początek prac nad projektem przyjmowano dzień ponownego złożenia go w Sejmie, po rozpoczęciu obecnej kadencji. Pierwotnie spotkanie prezydenta z Tuskiem i Rokitą miało się odbyć w poniedziałek, ale w ostatniej chwili odwołał je Lech Kaczyński. Powodem miały być ostatnie "nieodpowiednie" wypowiedzi liderów PO, po których prezydent zdecydował się dać Platformie 24 godziny na "wyciszenie emocji". Chodzić miało o słowa między innymi Bronisława Komorowskiego. Ten ostatni zapowiedział, że ma zamiar "sprawdzić" Lecha Kaczyńskiego, czy jest prezydentem wszystkich Polaków, czy też prezydentem PiS i jego szefa Jarosława Kaczyńskiego. Także Jan Rokita twierdził, że Platformie "brakuje wiedzy, czego chce prezydent Rzeczpospolitej nie jako brat swojego brata, ale jako głowa państwa wybrana w ostatnich wyborach". Nieoficjalnie mówi się, że powodem odwołania spotkania w poniedziałek było oczekiwanie Lecha Kaczyńskiego na ekspertyzy, które mówiłyby jednoznacznie, kiedy prezydent będzie mógł ewentualnie rozwiązać parlament.