Te rozwiązania są sprzeczne z traktatem akcesyjnym - alarmuje resort rolnictwa. O tym, że Komisja Europejska przygotowuje reformę rolną było wiadomo przed zakończeniem negocjacji członkowskich w Kopenhadze w grudniu ubiegłego roku. Teraz Bruksela wykorzystuje niedopatrzenie polskich władz, bo właśnie podczas negocjacji Polska powinna zadbać o jasny zapis, który mówiłby, że wszystkie nowe dopłaty dla rolników mają być takie same, jak dla farmerów dzisiejszej UE. Tymczasem UE powołuje się na wspólne ustalenia ogólnie dotyczące dopłat i je szeroko interpretuje. Trudno jednak mówić o zaskoczeniu, bo wiceminister rolnictwa - w rozmowie z brukselską korespondentką RMF - wiele razy łudził się, że Polsce uda się wytargować identyczne dopłaty wprowadzane na nowe produkty. Jeśli Bruksela propozycje wprowadzi w życie, polscy rolnicy nie otrzymają całych dopłat między innymi do produkcji masła, roślin, z których wytwarza się oleje napędowe oraz orzechów. Wkrótce Unia będzie dopłacać swoim farmerom także do cukru. Swoim, bo polskim - jak czytamy w dzisiejszej "Rzeczpospolitej"- nie chce. Premier: to niepokojące informacje Nie ukrywam, że to bardzo niedobra wiadomość - tak premier Leszek Miller skomentował informacje o proponowanych przez Komisję Europejską "oszczędnościowych" zmianach Traktatu Akcesyjnego dotyczących rolnictwa. Podkreślił, że rząd zareaguje "bardzo stanowczo" na takie "próby rewizji" ustaleń z Kopenhagi. - Odbieram to jako próbę rewizji ustaleń z Kopenhagi - bardzo dobrych dla polskiego rolnictwa - powiedział Miller dziennikarzom w Sejmie. Jak dodał, odnosi wrażenie, że w kilku sprawach urzędnicy unijni "śpieszą się, by wprowadzić regulacje przed 1 maja 2004 roku". - Często jest to pośpiech, który powoduje gorszą jakość rozmaitych rozwiązań - powiedział premier.