Sąd rozpoznaje wniosek w ciągu 24 godzin, następne 24 godziny przewidziano na ewentualne zażalenie do sądu apelacyjnego, który ma kolejną dobę na wydanie ostatecznego orzeczenia. Po raz pierwszy tę ekstraszybką procedurę zastosowano w wyborach w 1993 r. Od razu wywołała krańcowo odmienne oceny. Z jednej strony wskazywano, że procesy między walczącymi o mandaty czy urzędy wikłają sądy w polityczne rozgrywki, z drugiej - że są jednak pewną tamą dla roznamiętnionych polityków i gwarantują minimum kultury politycznej w kampanii. Zauważono ponadto, iż powolne na ogół sądy są zdolne wydawać szybko wiele orzeczeń, nawet jeśli nie zawsze trafnych. Szybkość jest jednak bardzo ważna, by spory zakończyć przed wyborami. Potem bowiem nikt o nich nie pamięta. Trudno prognozować, jak wiele spraw trafi do sądów podczas tegorocznej kampanii, zależy to bowiem od jej ostrości i odporności kandydatów na pomówienia. Bardziej widowiskowe procesy relacjonują jednak media, część polityków może więc skorzystać z okazji, by w ten sposób reklamować się, zwłaszcza że procesy zwolnione są z opłat.