Poinformował też, że w sprawie zajścia w Nangar Khel będzie przesłuchiwany przez prokuraturę wojskową w Poznaniu. Według zeznań informatora "Superwizjera" TVN, w sprawę tuszowania zajścia w Nangar Khel mieli się włączyć wysoko postawieni oficerowie, m.in. gen. Marek Tomaszycki (dowódca I zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie). - Generał miał powiedzieć, żebyśmy się nie martwili. Weźmie nas do bazy w Bagram i tam dokończymy misję - mówi informator. Z kolei Szczygło, według informatora "Superwizjera", miał zabrać samolotem dwóch żołnierzy, którzy uczestniczyli w masakrze w Nangar Khel. Pytany na konferencji prasowej w Sejmie, czy zabrał dwóch żołnierzy do bazy Bagram, Szczygło odparł: "Jeżeli chodzi o wizytę w Bagram to zaszło jakieś nieporozumienie: to nie jest żadna tajemnica, to jest po prostu nieprawda". Wyjaśniał, że w Bagram był tylko dwukrotnie: pierwszy raz jeszcze przed wysłaniem polskich żołnierzy do Afganistanu, pod koniec lutego 2007. - Ale wtedy jechałem samochodem z Kabulu do Bagram, więc nie można mówić o zabieraniu kogokolwiek, szczególnie że prawdopodobnie tych żołnierzy jeszcze wtedy w Afganistanie nie było - powiedział. Po raz drugi - jak relacjonował - był w Bagram 30 października ub.r. na uroczystości przekazania dowództwa II zmianie PKW. - Przyleciałem wtedy z Warszawy do Bagram, a po uroczystości wróciłem samolotem do Warszawy. Z logistycznego punktu widzenia nie było takiego przelotu - powiedział Szczygło. B. szef MON poinformował też, że był w Afganistanie cztery razy, że odwiedzał tam polskie bazy i latał: z Kabulu do Gardez, z Gardez do Sharany, z Sharany do Wazi Kwa, z Wazi Kwa do Ghazni oraz z Ghazni do Kabulu. Szczygło nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy podejrzani żołnierze powinni zostać zwolnieni z aresztu. Jak powiedział, nie będzie się odnosił do całej sprawy. - Jestem jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze wojskowej, będę starał się w czasie przesłuchania przekazać wszystkie moje informacje, które będą dla prokuratury ważne - zaznaczył. Pytany, czy dostał wezwanie, odpowiedział jedynie: "Wiem, że będę miał takie przesłuchanie (...) w charakterze świadka". Szczygło ponownie przeprosił też za swoją wypowiedź na temat żołnierzy zatrzymanych ws. ostrzelania wioski w Nangar Khel, których nazwał "bandą durniów" strzelających do cywili. W wyemitowanym TVN w poniedziałek programie Szczygło pytany o swoją wiedzę na temat zajścia powiedział, że "trwa postępowanie, które ma wyjaśnić wszystkie okoliczności sprawy". Odchodząc, wyraźnie poirytowany, powiedział do dziennikarki: "proszę nie mówić do mnie, że ja mam jakąś odpowiedzialność za to, że banda durniów strzela do cywili". - Nie staram się dokonywać oceny, nie należy to do mnie. Chciałbym przede wszystkim powiedzieć: przepraszam żołnierzy za słowa, które zostały wczoraj wyemitowane w programie, przepraszam wszystkich, którzy czują się tymi słowami urażeni - oświadczył Szczygło we wtorek na konferencji prasowej w Sejmie. Jak zaznaczył, kiedy obejmował stanowisko szefa MON, najbardziej obawiał się "witania żołnierzy, którzy wracają z misji w trumnach". - Nigdy mi nie przyszło do głowy, że może być coś gorszego, co kładzie się ogromnym cieniem na wizerunku Sił Zbrojnych RP - mówił Szczygło.