Jak twierdzi Albert Waśkiewicz, który kilka dni temu był na smoleńskim lotnisku, na miejsce tragedii można nadal wejść. "Jak zaznaczył, znalazł tam kilka przedmiotów należących do ofiar tragedii. Zdecydował się je przywieźć, by pokazać, że teren nie jest należycie chroniony. Waśkiewicz dodał, że w smoleńskim lesie widział Rosjan, którzy do zwykłych reklamówek zbierali różne przedmioty" - czytamy w portalu. Uczestnicy wycieczki do Katynia "opowiadają o przerażającym widoku, który zobaczyli w miejscu katastrofy. Z ich relacji wynika, że cały czas leżą tam fragmenty ubrań, buty, portfele, pieniądze, paszporty i zdjęcia ofiar" - czytamy w artykule zamieszczonym na stronach "tvn24.pl". "Gazeta.pl" cytuje opinię europosła Prawa i Sprawiedliwości Pawła Kowala, według którego w "atmosferze porozumienia między Moskwą i Warszawą, unika się drażliwych kwestii w sprawie śledztwa". Interweniował już w tej sprawie minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. "Minister poprosił o interwencję prokuratora Andrzeja Seremeta i rzecznika prokuratury Mateusza Martyniuka, w związku z ich dzisiejszą wizytą w Moskwie" - czytamy w artykule. "Kwiatkowski poprosił także stronę rosyjską kanałami dyplomatycznymi o zajęcie się sprawą", powołując się na "szacunek dla ofiar". "Wcześniej mówiono, że wszystkie fragmenty i pamiątki osobiste ofiar zostały zabezpieczone. Teren na miejscu wypadku jest jednak podmokły, więc pewne rzeczy mogły pozostać na terenie zagrzebane w ziemi" - informuje "gazeta.pl", przypominając, że "za zabezpieczenie miejsca tragedii odpowiada strona rosyjska, która prowadzi całość czynności związanych ze śledztwem".