Grzegorz Schetyna przedstawił w czwartek w Sejmie główne założenia polskiej polityki zagranicznej. - Główny zarzut, panie ministrze, (...) dotyczy braku polityki suwerennej oraz płynięcia w głównym nurcie w sprawach europejskich, szczególnie widać to na przykładzie polityki europejskiej pana poprzednika, ale także pana - powiedział Mularczyk w swym wystąpieniu sejmowym. Jego zdaniem, "dotychczas MSZ jednoznacznie wspierał dominującą pozycję Niemiec w kształtowaniu i przyszłości polityki integracyjnej, a Polska dała carte blanche niemalże w każdej sprawie kanclerz Angeli Merkel". Tymczasem - jak podkreślał - z krajami zachodniej Europy mamy wiele sprzecznych interesów; rozbieżności dotyczą - według niego - m.in. pakietu klimatycznego, dostaw surowców energetycznych czy oceny współpracy z Rosją. Polska nadal nie wykorzystuje też swego najważniejszego atutu, jakim jest rozwój polityki regionalnej - mówił Mularczyk. Wskazywał, że rozwijanie współpracy m.in. w ramach Grupy Wyszehradzkiej oraz poszukiwanie wspólnych projektów z krajami w naszej części Europy dałoby Polsce możliwość budowy pozycji lidera w regionie. "Zrezygnowaliśmy z podmiotowości" Przekonywał, że łączy nas z tymi krajami nie tylko wspólna historia, ale też podobna sytuacja gospodarcza i społeczna. - Mamy też wspólne cele z Czechami, Słowacją, Węgrami, Rumunią, Bułgarią - wskazywał. Tymczasem - jak ocenił - "zrezygnowaliśmy z podmiotowości na rzecz wzmocnienia mocarstw Francji i Niemiec". Wiceszef klubu Zjednoczonej Prawicy mówił też, że w wielu instytucjach międzynarodowych - UE, ONZ, Radzie Europy - Polacy "nie są godnie reprezentowani". Jego zdaniem rodacy nie pełnią funkcji i stanowisk, jakie powinny im przysługiwać z racji pozycji naszego kraju. - Panie ministrze, należałoby zawołać: obudź się polska polityko zagraniczna, zrób coś, (...) wstań z kolan - stwierdził Mularczyk. "Czy można bardziej upokorzyć Polskę niż robi to Putin?" Mularczyk mówił w swym wystąpieniu również o tym, że po 5 latach od katastrofy smoleńskiej do Polski wciąż nie wrócił wrak Tu-154, a niedawno strona rosyjska odmówiła Polsce przekazania dokumentów ws. katastrofy smoleńskiej. - Czy można bardziej ukorzyć Polskę i narazić na utratę honoru niż dziś robi to Władimir Władimirowicz Putin? - pytał. Mówił również o tym, że pomimo wielkiego zaangażowania Polski i wsparcia w sprawie kryzysu ukraińskiego, "odsunięto nas od rozmów ws. Ukrainy". - Dlaczego tak się stało? Dotychczas nikt się z tego nie wytłumaczył. Może denerwowaliśmy Niemców, a może drażnimy Rosję? Skoro powiedziało się "A", dlaczego nie powiedzieliśmy "B"? - pytał. - Czy przypadkiem nie jest tak, że to Francja i Niemcy zdominowały politykę wschodnią, w sytuacji, gdy to nas ona najbardziej dotyczy - mówił. Zdaniem Mularczyka kolejnym przykładem porażki polskiej dyplomacji jest polityka historyczna. Jak mówił, trzy lata temu sformułowania "polskie obozy zagłady" użył prezydent USA Barack Obama; teraz szef FBI. - Trzeba przywrócić inicjatywę, która wprowadzałaby do polskiego kodeksu karnego odpowiedzialność karną za kłamstwo katyńskie i oświęcimskie - powiedział. - Polsce potrzebna jest zdecydowana polityka historyczna ukazująca prawdę o II wojnie światowej - kto był sprawcą, kto tę wojnę rozpoczął, a kto był ofiarą - powiedział.