Robert Mazurek, RMF FM: Dzień dobry, ten pan naprzeciwko mnie to Leszek Miller, kłaniam się nisko. Leszek Miller, Sojusz Lewicy Demokratycznej: - Kłaniam się panu, kłaniam się państwu. Były premier, były szef MSW, co nam się jeszcze przyda do rozmowy. - MSWiA. Były szef MSW, były szef MSWiA również. Panie premierze, skoro teraz będzie marsz państwowy, a nie marsz nacjonalistów, to może pan jednak pójdzie 11 listopada? - Nie, nie pójdę, dlatego że nawet jeżeli pan prezydent Duda i pan premier Morawiecki staną na czele tego marszu, to przecież wiadomo, kto będzie za ich plecami. Jak nie będzie pana, to wiadomo - będą inni, ale jak byłby pan, to byłby piękny gest. - Nie myślę, żeby chodziło o mnie. Chodzi o tych, którzy ten marsz od dawna zapowiadali, co więcej, mieli wszystkie możliwe zgody do pewnego czasu, co więcej, uzyskali w zeszłym roku decyzję wojewody, że to jest marsz cykliczny, czyli przez cztery lata mogą go organizować. To jak się panu w takim razie podoba decyzja Hanny Gronkiewicz-Waltz, która w Warszawie zakazała, oraz decyzja prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, który zakazał podobnego marszu we Wrocławiu. - To są dwie różne sprawy, bo jeżeli chodzi o Wrocław, to tam organizatorem marszu jest człowiek, który był skazany, siedział w więzieniu i znany jest ze swoich antysemickich wyskoków. Nie, tam zdaje się organizatorem formalnym było stowarzyszenie. - To zostańmy przy swoich informacjach, natomiast w Warszawie, jak już powiedziałem, organizatorem jest stowarzyszenie, organizacja, która ma wszystkie możliwe uprawienia, aby ten marsz organizować. Ja od razu panu powiem, że ta decyzja pani Gronkiewicz-Waltz mi się nie podoba i ona prawdopodobnie zostanie obalona przez sąd, chyba że sąd uzna, że sprawa jest bezprzedmiotowa, dlatego że władze państwowe zapowiedziały w tym samym czasie, w tym samym miejscu zorganizowanie marszu państwowego. Na swój sposób jest to bardzo polskie, prawda? Do ostatniej chwili nie będzie wiadomo, co za marsz, kto idzie, kto nie idzie... - Tuwim i Słonimski w latach 20. pisali takie felietony pod wspólnym hasłem: 'W oparach absurdu". Otóż gdyby oni dzisiaj żyli, to mieliby niesamowite pokłady inspiracji. Mieliby, mieli, to prawda. A 12 listopada co pan planuje? Bo to będzie wolne. Leszek Miller się zastanawia. - Wie pan, ja o tym nie myślałem, ale jak rozumiem, 12 listopada jest po to wolnym dniem, żeby przemyśleć, co się stało 11 listopada. To Leszek Miller będzie myślał, proszę państwa. Porozmawiajmy przez sekundę o tym, co się dzieje w tej chwili bardzo gorącego. Słyszymy, że jest zapowiadane spotkanie protestujących policjantów z szefostwem MSWiA. Pytanie do pana: co pan powiedziałby tym policjantom? Co można zrobić? Co może zrobić minister Brudziński, oprócz tego, że zgodzi się na ich postulaty? - No właśnie, oprócz tych marszów, o których mówimy, powinien być jeszcze trzeci marsz - marsz chorych policjantów. Wie pan, ja patrzę na działalność instytucji państwowych, które mówią tak: wiemy, że jesteście chorzy, a właściwie uważamy, że nie jesteście chorzy, ale jak przyjdziecie do pracy 11 listopada, to my wam zapłacimy tysiąc złotych i wy wtedy przestaniecie być chorzy, tylko wyzdrowiejecie. Minister Brudziński życzył im powrotu do zdrowia. - Czy pan nie sądzi, że to jest po prostu naigrawanie się z powagi państwa? Ale kto się naigrawał? - Mam na myśli postępowanie władz, które mówią: jak damy wam 1000 zł, to wy przestaniecie być chorzy. Przynajmniej na ten jeden dzień. Ale mam wrażenie, że właśnie o to chodzi tym policjantom. Że oni chcą dostać 1000 zł i doznają wtedy natychmiastowego ozdrowienia. - Ja myślę, że im nie chodzi o to. Oni uważają, że ich postulaty, zgłaszane przez wiele ostatnich tygodni po prostu nie są dostrzegane i traktowane niepoważnie. Ja jestem po ich stronie. Po stronie tych policjantów, którzy wykonują bardzo poważną służbę i w takim przypadku szefostwo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji powinno uderzyć się z łomotem w piersi, żeby wszyscy to usłyszeli. Panie premierze, każdy jest chyba za tym. I ja też uważam, że policjanci zarabiają skandalicznie mało. To jest jakieś nieporozumienie. Tylko co w tej chwili może zrobić szef MSWiA? - Wie pan, poza tym jak można zaskakiwać tę policję w ten sposób? Raz jest marsz, raz nie ma marszu. Odnoszę wrażenie, że obchody 100-lecia niepodległości zaskoczyły władze jeszcze bardziej, niż zima zaskakuje drogowców. To mówiłem wczoraj pani premier Beacie Szydło, ale pani premier powiedziała, że zima nie zawsze zaskakuje drogowców. - To pan już to powiedział? Tak. Przepraszam bardzo pana. - To trudno. Bon mot panu uciekł. - Muszę wymyślić coś innego. To może wymyśli pan, jak zapytam o wynik Sojuszu Lewicy Demokratycznej w wyborach samorządowych. Co cztery lata SLD ma coraz gorszy wynik. W 2010 roku to potęga - SLD do sejmików miało ponad piętnaście procent. Cztery lata temu miało prawie dziewięć, a teraz nie dobiło nawet do siedmiu. - Mogę panu odpowiedzieć w dwóch słowach albo w trzech słowach. Najpierw w dwóch. - W dwóch słowach "jest dobrze", w trzech "nie jest dobrze". Albo nie jest na tyle dobrze, na ile powinno być. Jeżeli mówi pan o SLD i jeśli patrzymy na twarde fakty, czyli analizy bezwzględne, to są dwa ugrupowania, które zyskały w stosunku do wyborów sprzed czterech lat. PiS uzyskał dwa miliony więcej głosów, a Koalicja Obywatelska milion, i są dwa ugrupowania, które straciły. PSL stracił 990 tysięcy, a SLD 30 tysięcy głosów. Natomiast gorzej wygląda to w mandatach. W mandatach do sejmików wygląda to tak, że macie mniej więcej jedną trzecią tego. - Straciliśmy mniej więcej 60 proc. do sejmików. Z jedenastu prezydentów, którzy w 2014 przyznawali się do poparcia SLD, teraz jest dwóch. - No tak, ale niech pan zwróci uwagę, że zwycięzcami w wyborach do urzędów prezydentów miast zostali sami prezydenci i ich komitety, którzy często albo byli skonfliktowani z partiami politycznymi, albo uważali, że szyld partii politycznej jest czymś tak obciążający, że lepiej się tego pozbyć. To może to pan po prostu dobił SLD w Warszawie, mówiąc, że nie będzie głosował na Andrzeja Rozenka. Kandydat SLD dostał w ten sposób półtora procent. - Ja miałem jeden głos. No ale ludzie za panem. - Nie ukrywałem tego i nadal uważam, że wystawienie Andrzeja Rozenka było bardzo poważnym błędem. Rozenek dostał trzynaście tysięcy głosów, a lista SLD dostała 50 tysięcy, czyli on obciążał listę SLD. Czy należało wystawić Monikę Jaruzelską ? - Uważam, że gdyby Monika Jaruzelska ubiegała się o mandat prezydenta Warszawy, to na pewno miałaby lepszy wynik. Zresztą takie spekulacje w pewnym momencie były.