We wtorek po południu do Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi zgłosiła się kobieta z córeczką, na której ciele były widoczne obrażenia wskazujące - zdaniem personelu medycznego - na stosowanie przemocy. Matka trzymała na rękach dziewczynkę, ubraną w jesienny strój, z twarzą otuloną w kaptur. Z informacji przekazanej przez kobietę wynikało, że dziecko spadło z huśtawki, nieopodal miejsca zamieszkania. Niestety, na pomoc medyczną było za późno - dziecko już nie żyło. W związku z tą sprawą w środę prokuratura postawiła konkubentowi kobiety zarzut zabójstwa dziewczynki oraz znęcania się nad nią ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności. O przedstawieniu mężczyźnie zarzutów zdecydowały ustalenia dowodowe, zwłaszcza wyniki przeprowadzonej sądowo-lekarskiej sekcji zwłok. Wskazują one, że dziewczynka co najmniej od kilku dni była ofiarą drastycznej przemocy. Przyczyną jej śmierci były rozległe obrażenia wielonarządowe, przede wszystkim rozległy uraz głowy z krwiakiem i obrzękiem mózgu. Dziecko miało złamane kości: łokciową, obojczyk i jedno z żeber. Na ciele dziewczynki stwierdzono liczne sińce. W trakcie przesłuchania mężczyzna potwierdził, że bił dziewczynkę, kiedy płakała. Pobił ją także we wtorek. Początkowo kilka razy ją uderzył, a potem rzucił dziecko na łóżko. Dziewczynka dwukrotnie uderzyła głową o drewniane oparcie łóżka. Gdy wstała, bił ją w dalszym ciągu. Twierdził, że nie chciał zabić dziecka. Z kolei zarzut narażenia córki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu mimo ciążącego obowiązku opieki nad dzieckiem - usłyszała w czwartek matka dziewczynki. Grozi jej kara więzienia do lat 5.