Dodaje, że zarówno w szpitalach publicznych, jak i niepublicznych dochodzi do takich sytuacji, że ci sami lekarze po zakończeniu pracy, którą świadczą na podstawie umowy o pracę, wykonują to samo zajęcie czy to na podstawie kontraktu, czy prowadząc własną działalność gospodarczą. I tak pracują ponad 30, ponad 70 godzin, a bywa nawet, że i ponad 100 godzin. Zgodnie z przepisami, lekarzowi w każdej dobie przysługuje 11-godzinny odpoczynek. Osoby, które pełnią dyżur medyczny, od razu po jego zakończeniu powinny mieć wolne. Dyżur może trwać do 24 godzin. Tymczasem wielu lekarzy po pracy "biegnie" do innego szpitala lub innej placówki leczniczej. A wszystko odbywa się zgodnie z prawem - zwraca uwagę Danuta Rutkowska. Jak wyjaśnia, przepisy dopuszczają różnorodne formy zatrudnienia, możliwość wykonywania pracy na kilku etatach czy kilku podstawach prawnych. Według Państwowej Inspekcji Pracy konieczne są takie zmiany legislacyjne, które eliminowałyby możliwość pracy w tym samym miejscu na podstawie różnych form zatrudnienia, bez zachowania prawa do odpoczynku. Konieczny jest również, w ocenie Inspekcji, jednoznaczny zapis w ustawie o działalności leczniczej, że czas pozostawania w gotowości do pracy, też nie może naruszać prawa do odpoczynku. Jerzy Gryglewicz z Uczelni Łazarskiego uważa, że wprowadzenie w naszym kraju zakazu konkurencji w tej grupie zawodowej jest niemożliwe, bo mamy za mało lekarzy. Dlatego według eksperta tak ważny jest nadzór nad ich pracą, który powinna sprawować dyrekcja, nieważne czy jest to placówka prywatna, czy państwowa. Doktor Gryglewicz podkreślił, że jest to szczególnie ważne w specjalnościach zabiegowych, gdzie koncentracja i podejmowanie szybkich, właściwych decyzji może być kluczowe dla bezpieczeństwa pacjenta. Wczoraj minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zabrał głos w sprawie ordynatora ginekologii włocławskiego szpitala, który według mediów, zamiast zajmować się pacjentką, miał odsypiać swój wcześniejszy dyżur w prywatnej placówce. Wtedy doszło do tragedii i śmierci nienarodzonych bliźniąt. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura. Minister Arłukowicz podkreślił, że ten przypadek będzie ważnym elementem w dyskusji o zakazie konkurencji.