, na której czele stał . Nazwisko Kornatowskiego pada w kontekście śledztwa w sprawie tajemniczej śmierci Tadeusza Wądołowskiego na komisariacie kolejowym MO w 1986 r. Mężczyzna został zatrzymany za kradzież kury z kurnika trójmiejskiego kolejarza. Według wersji milicjantów, zatrzymano go w trakcie libacji alkoholowej. 21 października na komisariacie kolejowym nagle zmarł. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano "ostrą niewydolność lewokomorową". W notatce służbowej funkcjonariusze przyznali się do zadania jednego lub dwóch ciosów pałką w celu uspokojenia agresywnego aresztanta. Rodzina Wądołowskiego twierdziła jednak, że mężczyzna został brutalnie pobity, a sprawę zatuszowano. Komisja Rokity uznała, że śledztwo w tej sprawie prowadzono tak, by "nie uzyskać rzeczywistego obrazu zdarzeń". Eksperci podważyli wiarygodność wyniku sekcji zwłok i wskazali na szereg uchybień - pisze "Wprost". Rozmowa z Konradem Kornatowskim, Komendantem Głównym Policji. Pana nazwisko znajduje się w tzw. "raporcie Rokity" jako osoby podejrzewanej o nadużycia w sprawie śmierci zmarłego na komisariacie MO Tadeusza Wądołowskiego. Kiedy się o tym dowiedziałem w 1991 roku, poprosiłem znanego działacza "Solidarności" senatora Leszka Lackorzyńskiego o radę, co mam robić. Odpowiedział, że nic, bo nie zrobiłem niczego złego. To dlaczego znalazł się pan w raporcie? Umieszczenie mojego nazwiska w takim kontekście, jak w raporcie Rokity, uważam za krzywdzące. Przecież raport kończy się wnioskiem o sprawdzenie odpowiedzialności dyscyplinarnej pana i prok. Barbary Godlewskiej, która prowadziła sprawę! Tyle że przeciwko mnie nigdy nie było prowadzone żadne postępowanie dyscyplinarne czy karne. W tej sprawie mam czyste ręce i sumienie. Zarówno jako prokurator, jak i człowiek.