Marcin Zaborski, RMF FM: "Rodzice mają konstytucyjne prawo do wychowywania dzieci zgodnie z ich poglądami" - tak mówi dziś Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak. Zgadza się pani z tym? Joanna Kluzik-Rostkowska, posłanka Platformy Obywatelskiej: - Tak, tylko bardzo mnie zdziwiło, że Rzecznik Praw Dziecka nie wie, że jako rodzic ma prawo do tego, żeby pozwolić dziecku na uczestniczenie w zajęciach np. wychowania do życia w rodzinie albo nie. Może nas słucha i może się dowie. Właśnie o to chodzi. Wyjaśnijmy: prezydent Warszawy podpisał deklarację na rzecz społeczności LGBT+. W niej pojawiła się zapowiedź wprowadzenia edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej zgodnej ze standardami i wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia. No i mamy burzę. Rozumie pani, że nie wszyscy rodzice chcą takiej edukacji dla swoich dzieci w szkole? - Oczywiście, ja to rozumiem. Ja to szanuję, żeby była jasność, jeżeli chodzi o edukację antydyskryminacyjną, to byłam tym ministrem, który podpisał rozporządzenie, które obligowało szkoły do prowadzenia takiej antydyskryminacyjnej... Uświadamiania, czym może grozić dyskryminowanie z bardzo wielu różnych powodów. To oczywiście zostało... Ale ta deklaracja zakłada nie tylko antydyskryminacyjną edukację, ale też seksualną. Tego dotyczy chyba dyskusja przede wszystkim dzisiaj. - Panie redaktorze, ponieważ przez bardzo wiele lat, kiedy by spojrzał pan na salę sejmową, to mógłby pan się dowiedzieć, co sobie wyobraża lewa strona na temat tego, jak powinna wyglądać edukacja seksualna, co sobie wyobraża prawa, co sobie wyobraża środek... Ja postanowiłam to przeciąć. Jako minister edukacji zleciłam Instytutowi Badań Edukacyjnych solidne badania na temat tego, co młodzież wie na temat seksualności, jakie ma oczekiwania wobec szkoły i co jest równie ważne, jakie oczekiwania wobec szkoły mają rodzice. Z całym szacunkiem, pani poseł. Pani badania nie przecięły tych wątpliwości i tej dyskusji. - Ja mam takie przeświadczenie, że bardzo niewiele osób je przeczytało. One są dosyć obszerne. To były badania ilościowe, jakościowe. Żeby była jasność - one mówią wszystko, ale przede wszystkim mówią jedną bardzo ważną rzecz. Oprócz badań ilościowych były badania jakościowe, było 40 10-osobowych grup. W każdej grupie zasiadało pięcioro rodziców konserwatywnych i pięcioro rodziców liberalnych. Jedni i drudzy przychodzili na te badania z takim poczuciem: "A, na pewno tam nic się nie wydarzy" i wychodzili z nich w takim zadziwieniu, jak wiele ich łączy. Okazało się, że rodzice - bez względu na to, czy konserwatywni, czy liberalni - oczekują wsparcia szkoły w edukacji seksualnej. Pytanie, ile Was dzisiaj łączy, pani poseł, z politykami PiS-u, którzy biorą do ręki deklarację LGBT+ i biorą do ręki wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia. Pokazują matrycę z tych wytycznych i w tej matrycy jest napisane np.: "Wiek dziecka 4-6 lat - przekaż informację na temat: radość i przyjemność z dotykania własnego ciała, masturbacja we wczesnym dzieciństwie, uczucia seksualne - bliskość, przyjemność, podniecenie". - Tylko przed matrycami jest 40-kilka stron tekstu, w których jest napisane, że edukacja seksualna absolutnie musi być dostosowana do wieku i do stadium rozwoju dziecka. Myślę, że główny spór tak naprawdę dotyczy tego, czy można seksualność traktować jako oczywistą część bycia człowiekiem i traktować to nie jako coś bardzo wstydliwego, krępującego, coś, co tak naprawdę nie powinno mieć miejsca, ale skoro już ma, to lepiej o tym nie mówić, czy też to akceptować. Cała reszta wynika z tego... "Wiek dziecka: 9-12 lat". W matrycy wytycznych WHO, którą przytaczają przeciwnicy tej edukacji, jest napisane: "naucz dziecko skutecznego stosowania prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych w przyszłości". 9-12 lat. - Panie redaktorze, tylko proszę mi powiedzieć, od którego roku jest wychowanie do życia w rodzinie w szkole? To pani mi powie, bo pani była ministrem edukacji. - Ja panu powiem: w czasach, kiedy była podstawówka, gimnazjum i liceum, było to od 4 klasy szkoły podstawowej. Czy w podstawie programowej, o której pani mówi... - Jest podstawa programowa, nie ma takich rzeczy w ogóle, żeby była jasność. Nie ma... Spór jest absolutnie pozorny. Żeby była jasność - zawsze tak było, uważam, że tak powinno być i mówiłam o tym publicznie wielokrotnie: to są zajęcia nieobowiązkowe. To zawsze rodzic, który ma pełne konstytucyjne prawo wychowywania dziecka zgodnie ze swoim światopoglądem, to rodzic decyduje o tym, czy chce, żeby dziecko w takich zajęciach uczestniczyło, czy nie. I to będą dobrowolne zajęcia? - Zawsze były, są i będą. Przecież w ogóle nie mamy tutaj mowy nawet... Tylko żeby była jasność - te badania pokazały bardzo wiele ciekawych rzeczy, ale jedna z tych rzeczy, która naprawdę zaskoczyła również mnie, to było oczekiwanie rodziców, którzy mówili tak: nam łatwiej mówić o wartościach - my chętnie sięgniemy po współpracę ze szkołą. Co więcej, oni na pewnym etapie oczekiwali już nie takich zajęć grupowych dla dzieci, np. całej klasy czy części klasy, tylko bardzo by chcieli, żeby były możliwe spotkania indywidualne. PiS, nie mając zielonego pojęcia, bazując na bardzo takich niskich emocjach, chcąc przekierować spór w taką stronę bardzo emocjonalną, po prostu wpadł w jakąś kompletną histerię. To chodzi wyłącznie o... Rozumie pani to, że pani premier Ewa Kopacz nie jest waszą jedynką wyborczą w Warszawie? - Ja jeszcze nie wiem, jak to jest. Z tego, co wiem... Jeszcze jesteśmy przed pokazaniem list. Żeby była jasność... Grzegorz Schetyna mówi dość jasno i wyraźnie - w zasadzie przesądzone jest, że Włodzimierz Cimoszewicz będzie jedynką. - To Grzegorz Schetyna prowadzi te rozmowy nie ja i jeżeli tak mówi, to rozumiem, że tak jest. To ja panią pytam, czy pani rozumie, dlaczego to nie jest Ewa Kopacz? - Ja rozumiem, że my jako największa partia opozycyjna, która zaprosiła do współpracy wiele innych ugrupowań, jesteśmy w takiej sytuacji, że musimy się cofnąć. Chcąc utrzymać jedność, oddajemy najwięcej. Czy pani rozumie, dlaczego Włodzimierz Cimoszewicz będzie dla was lepszą jedynką w Warszawie niż Ewa Kopacz? - Rozumiem, że idziemy do wyborów europejskich. Mamy kandydatów we wszystkich okręgach, jeżeli chodzi o wybory do europarlamentu. Jesteśmy w sytuacji, w której godzimy racje bardzo wielu różnych środowisk. Wspaniale, to jest taka odpowiedź polityka, polityka, polityka... - Przecież jestem politykiem. Ale gdyby pani jako warszawianka spojrzała na sprawę i przypomniała sobie, ile głosów zdobyła Ewa Kopacz w wyborach 2015 roku. To było więcej niż głosy Jarosława Kaczyńskiego, lidera PiS. - Trzymam kciuki, żeby Ewa Kopacz powtórzyła ten wynik. Z drugiego miejsca na liście np. - Trzymam kciuki za wszystkich naszych kandydatów, za Ewę Kopacz też, rzeczywiście zrobiła bardzo dobry wynik. Ale ja rozumiem sytuację, w której nie jesteśmy sami ze sobą, tylko zaprosiliśmy inne ugrupowania do współpracy. PiS mówi dzisiaj - skoro Platforma Obywatelska oddaje kilka jedynek na kilkanaście lewicy postkomunistycznej, to co na to powie elektorat solidarnościowy, który głosował w części na Platformę Obywatelską? - Co na to powie pan Piotrowicz, Jasiński i paru innych PZPR-owców? Myślę, że w duszy się ucieszą ci PZPR-owcy z PiS-u. Marcin Cieślak Marcin Zaborski