Igor Stachowiak w połowie maja ub.r. został zatrzymany na wrocławskim Rynku. Według funkcjonariuszy, był agresywny i dlatego musieli oni użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa. Sprawa wróciła po wyemitowaniu w maju br. reportażu w TVN24, gdzie m.in. pokazano zapis z kamery paralizatora. Środowe Fakty TVN podały, że policja miała dostęp do nagrań ws. śmierci Stachowiaka, choć deklaruje coś innego. "Komendant Główny Policji nie miał dostępu i nie widział nagrania, którym dysponował od 15 maja tylko i wyłącznie prokurator" - przekazał mł. insp. Ciarka. Dodał, że o wydanie kopii nagrania i na wyrażenie zgody na włączenie go do postępowania dyscyplinarnego w sposób procesowy, prowadzący postępowanie dyscyplinarne zwracał się wielokrotnie pisemnie i telefonicznie m.in. 27 maja, 9 czerwca oraz w lipcu i sierpniu. "Nie otrzymał żadnej pisemnej decyzji prokuratora" - zaznaczył. Fakty podały w środę, że 18 maja, trzy dni po śmierci mężczyzny, na polecenie Komendanta Głównego Policji policyjne biuro kontroli zwróciło się do prokuratora z wnioskiem o zapoznanie się z aktami i otrzymało zgodę, a dzień później dwaj funkcjonariusze potwierdzili fakt zapoznania się z aktami własnoręcznymi podpisami. Cytowana w materiale Ewa Bialik z Prokuratury Krajowej przekazała, że 19 maja 2016 roku kontrolerzy zapoznali się z aktami sprawy w których znajdował się zapis z paralizatora Taser X2. Dodała, że funkcjonariusze policji mieli możliwość obejrzenia i wykonania kopii materiału dowodowego przekazanego im w całości.