Prokurator generalny wniósł do TK o uznanie za niekonstytucyjną regulacji prawa europejskiego w zakresie dopuszczalności występowania przez polskie sądy z pytaniami do Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawach dotyczących sądownictwa. Chodzi o ocenę konstytucyjności treści normatywnych zawartych w art. 267 Traktatu o funkcjonowaniu UE, który dotyczy procedury pytań prejudycjalnych. Jest to rozszerzenie poprzedniego jego wniosku do TK z sierpnia br. Wówczas Ziobro skierował do TK wniosek dotyczący przepisów, na podstawie których Sąd Najwyższy na początku sierpnia br. zawiesił niektóre zapisy nowej ustawy o SN. Pytany w środowej rozmowie w Polsat News, czy wniosek złożony przez Zbigniewa Ziobro do TK był potrzebny, szef PiS stwierdził, że "minister sprawiedliwości ma pewne obowiązki wynikające z konstytucji i one muszą być realizowane". "To nie ma nic wspólnego z żadnymi polexitami ani żadną antyeuropejskością" - zapewnił Kaczyński. Zwrócił w tym kontekście uwagę na orzecznictwo niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, który niejednokrotnie - według niego - "rozstrzygał tego samego rodzaju sprawy", rozstrzygając je "w tym kierunku, który sugeruje w swoim wniosku pan minister". "To nie ma nic wspólnego z żadnym stanowiskiem antyeuropejskim; po prostu pewne sprawy muszą być wyjaśnione, zarówno jeżeli chodzi o sytuację w Polsce i o to, na ile obowiązuje polska konstytucja na obszarze Polski - zresztą TK się w tej sprawie kiedyś wypowiedział, jest to najwyższe prawo w Polsce - i jak to się ma do różnego rodzaju regulacji europejskich" - mówił szef PiS. Kaczyński i Tusk we wspólnym marszu? Kaczyński pytany o apele polityków, aby 11 listopada, w <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-swieto-niepodleglosci,gsbi,1465" title="Święto Niepodległości" target="_blank">Święto Niepodległości</a> odbył się wspólny marsz w związku z setną rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości, odpowiedział: "I to jest świetna inicjatywa i my bardzo ku temu idziemy, i chcemy, żeby był po prostu jeden, wspólny, wielki marsz - <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-marsz-niepodleglosci,gsbi,1466" title="Marsz Niepodległości" target="_blank">Marsz Niepodległości</a>, gdzie będą wszyscy, którzy tę polską niepodległość sobie cenią, gdyby 11 listopada był takim dniem, nazwę to, zawieszenia broni, chociaż to niewłaściwa nazwa, bo nie powinno być w Polsce żadnej wojny. My nie chcemy wojny, my chcemy zgody i pracy" - powiedział prezes PiS. Dopytywany, czy widzi siebie w jednym marszu obok szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska i innych polityków, odparł: "tak, widzę oczywiście siebie w takim marszu razem z tymi wszystkimi, którzy dzisiaj reprezentują różne, ale istotne z polskiego punktu widzenia kierunki polityczne". Prezes PiS, odpowiadając na kolejne pytania, powiedział, że nie będzie kandydował w wyborach prezydenckich. "Nie, nie będę kandydował, czasem spieramy się z naszym prezydentem, ale to jest nasz prezydent i jestem przekonany, że wygra kolejne wybory" - powiedział Kaczyński. Wybory samorządowe "Te wybory są same przez się bardzo ważne, bo chodzi o zejście "dobrej zmiany" niżej, do samorządów, żeby ta polityka rozszerzała się pro publico bono, dla dobra publicznego, a nie jakichś partykularnych interesów" - powiedział Kaczyński. "Liczę na to, że będziemy mieli lepszy wynik niż ten ostatni przed czteroma laty" - dodał. Podkreślił, że PiS chce wygrać w jak największej ilości sejmików i rządzić tam, gdzie będzie miało bezwzględną większość. "To będzie bardzo proste, (ale) tam, gdzie będzie trzeba szukać jakichś sojuszników, to może (być) bardziej skomplikowane" - zaznaczył. Pytany o możliwość koalicji z SLD w sejmikach, prezes PiS powiedział, że dopuszcza je "jeżeli to będzie służyło +dobrej zmianie+, pod tym warunkiem". "Wtedy, jeżeli jest gwarancja, że ta polityka, która my proponujemy, będzie wprowadzona w życie". "Bo jeżeli to nie będzie służyło +dobrej zmianie+, to oczywiście ani z SLD, ani z nikim innym (nie wejdziemy w koalicję), to wtedy wolimy być w opozycji" - zastrzegł prezes PiS. Podkreślił, że w wyborach "chodzi przede wszystkim o poziom wojewódzki" i "racjonalizację rozdziału pieniędzy". Odnosząc się do hasła polityków PiS w kampanii, że wybór kandydatów tej partii będzie oznaczał lepszą współpracę samorządu z władzami centralnymi, Kaczyński przekonywał, że "potrzebna jest synergia, bo bardzo często różnych spraw, które są ważne z punktu widzenia województwa, albo nawet całego kraju, nie można załatwić dlatego, że samorządy nie są w stanie się porozumieć albo między sobą, albo z władzą centralną". "Nam chodzi o to, żeby ta współpraca była. My nie mamy żadnych złudzeń, co do tego, że nie będziemy mieli władzy we wszystkich samorządach" - powiedział prezes PiS. Podkreślił, że "synergia" ma służyć dogonieniu państw zachodniej Europy. Taśmy Morawieckiego Prezes PiS był pytany także, czy nie ma żalu do premiera Morawieckiego, że jego nagrane i ujawnione niedawno rozmowy mogą zaszkodzić PiS w kampanii wyborczej. "Premier Mateusz Morawiecki jest człowiekiem jak każdy inny, czasem sobie tam pogadał w przeszłości. Współpracował z nami od lat (...) bardzo nam pomagał, bardzo pomagał w przygotowaniu programu ekonomicznego i następnie dokonał rzeczy naprawdę wielkich i to nie jako premier, zaczął jako minister finansów. Doprowadził do tego, że uzyskaliśmy środki, które umożliwiają nam zajęcie pierwszego miejsca na świecie, jeżeli chodzi o politykę społeczną" - powiedział prezes PiS. Dopytywany, czy nagrania na taśmach go nie szokują odparł, że treść nagranych rozmów, to "to są takie sobie pogawędki, które nie mają żadnego znaczenia". "To są rzeczy kompletnie bez znaczenia (...) nie zmieniło mojego podejścia do Mateusza Morawieckiego (...) nie znalazłem tam niczego takiego, co można by określić jako kompromitujące, jako pokazujące człowieka, który jest po prostu nieuczciwy" - powiedział Kaczyński. Jak dodał, Morawiecki przyczynił się do tego, że dzisiaj sytuacja Polski w różnych aspektach społecznych i gospodarczych jest dużo lepsza. Na początku października portal Onet opublikował fragmenty rozmowy Morawieckiego m.in. z prezesem PKO BP Zbigniewem Jagiełłą oraz Krzysztofem Kilianem (prezesem PGE) i Bogusławą Matuszewską (zastępczynią Kiliana), w której pojawia się m.in. kwestia zatrudnienia byłego ministra skarbu w rządzie PO-PSL Aleksandra Grada. W poniedziałek Onet opublikował treść nagrania podsłuchanej rozmowy z 2013 r. z restauracji "Sowa i Przyjaciele". Według portalu Morawiecki, ówczesny prezes BZ WBK, uznał dramatyczny wypadek Roberta Kubicy "za zdarzenie pozytywne z punktu widzenia swojego banku". Gdyby bowiem - jak tłumaczy Onet - do wypadku nie doszło, bank prawdopodobnie musiałby zostać sponsorem kierowcy. "Na szczęście złamał rękę, raz, drugi (...) Ja nie chcę, k...a, co roku pięć dych płacić" - cytuje portal słowa obecnego premiera.