- W kręgach rządu prawdopodobnie był zamiar, aby to przemówienie miało wpływ na kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego. Wskazuje na to kontekst czasowy. To przemówienie było zwykle wygłaszane w okolicach marca, a tymczasem opóźniono je o dwa miesiące z niewyjaśnionych przyczyn. Po drugie Sikorski wezwał z trybuny sejmowej do uczestnictwa w wyborach europejskich, a robił to jako członek rządu PO. Po trzecie zakończył swoje przemówienie nieco zmodyfikowanym hasłem Platformy Obywatelskiej o silnej Polsce w bezpiecznej Europie - powiedział Jabłoński. - Wystąpienie nie będzie jednak miało wpływu na kampanię, bo przygotowano je, delikatnie rzecz ujmując, bardzo chaotycznie. Sprawiało wrażenie jakby w komputerze ministra zawiodła funkcja "kopiuj - wklej". Było bardzo wiele wątków ze sobą niepowiązanych, a bezpośrednio sąsiadujących. Jeśli minister chwali się, że wygłasza to przemówienie po raz siódmy, a jest ono tak chaotyczne, to zaskakuje mnie negatywnie poziom profesjonalizmu. Zdumiewała kwestia powtarzania wciąż wątku ukraińskiego i antyrosyjskiego. To była podstawa tego przemówienia - krytykował ekspert. - Sikorski z jednej strony grał wyraźnie do bramki wyborczej Platformy. Z drugiej strony, jeśli chodzi o same osiągnięcia Polski w polityce europejskiej, to nie wydawało się one szczególnie interesujące poza tonem w stosunku do Rosji, który w Europie jednak nie obowiązuje i nie jest chwalony. Tonem, który miał na celu propagandowe pouczanie Rosji i to na dzień przed rosyjskim Dniem Zwycięstwa. Sikorski nie tyle chciał pokazać się samej Europie, która do relacji z Rosją podchodzi bardzo delikatnie, ale chciał konkurować z jutrzejszym rosyjskim świętem (9 maja). Spodziewałem się tonu bardziej wyważonego - zauważył Jabłoński. Sikorski w czwartkowym wystąpieniu mówił m.in. o tym, że jesteśmy świadkami kryzysu wokół polskich granic. Podkreślał, że fundamentem polskiej polityki wschodniej jest istnienie Ukrainy, Białorusi oraz krajów bałtyckich jako państw silnych, niepodległych i żyjących w zgodzie z Polską. Szef MSZ mówił też m.in., że Ukraina padła ofiarą rosyjskiej agresji; podkreślał, że działania Moskwy stoją w sprzeczności z zasadami prawa międzynarodowego. Szef MSZ mówił również o tym, że wydarzenia na Ukrainie powinny nas zmobilizować do szybszej integracji ze strefą euro.