Plan przekształcenia mediów publicznych w narodowe był zapowiadany przez PiS jeszcze w kampanii wyborczej. Krzysztof Czabański, pełnomocnik ds. zmian w mediach publicznych, zapowiedział, że nowa ustawa regulująca sprawy mediów ma wejść w życie najpóźniej w styczniu. "Staramy się działać szybko, ponieważ to co obserwujemy w mediach publicznych, a najbardziej w TVP, jest bardzo niepokojące. To działa na szkodę całego państwa, jego skarbu i nas wszystkich" - mówił w wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej pod koniec listopada Czabański. Jak wynika z wcześniejszych wypowiedzi Czabańskiego, wyznaje on zasadę, że w mediach publicznych nie ma miejsca dla dawnych współpracowników komunistycznych służb. Wspominał o tym m.in. w 2011 roku w rozmowie z Andrzejem Grajewskim na łamach "Gościa Niedzielnego". Tłumaczył tym decyzje o zwolnieniach, które podjął za czasów swojej prezesury w Polskim Radiu (2006-2009). "Tak, zwalniałem, ponieważ uważam, że byli funkcjonariusze i współpracownicy peerelowskich służb specjalnych, członkowie komisji weryfikacyjnych dziennikarzy ze stanu wojennego nie powinni pracować w publicznych mediach". <a href="http://biznes.interia.pl/media/news/media-rzad-pis-skorzysta-z-doswiadczen-wegier,2217691,5058" target="_blank">Media: Rząd PiS skorzysta z doświadczeń Węgier?</a> Lustracja dziennikarzy została w 2007 roku zakwestionowana przez <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-trybunal-konstytucyjny,gsbi,24" title="Trybunał Konstytucyjny" target="_blank">Trybunał Konstytucyjny</a>. Czabański tłumaczył, że podległych mu dziennikarzy "prosił o wypełnienie lustracyjnych oświadczeń". "Prawie wszyscy je wypełnili, niektórzy jednak woleli odejść z pracy. Natomiast większość pracowników, która wtedy była zwalniana, musiała odejść z przyczyn ekonomicznych, w ramach zwolnień grupowych" - mówił we wspomnianym wywiadzie. Kto tym razem może stracić posadę? Wtorkowa "Gazeta Wyborcza" przypomina, że przed wyborami parlamentarnymi Czabański mówił, iż wyborcy mają dość Tomasza Lisa, Beaty Tadli czy Piotra Kraśki. Zadeklarował, że "znikną oni z ekranu". Kto ma ich zastąpić? Jak wynika z publikacji "GW", która powołuje się na źródła w kancelarii premiera, prezesem Telewizji Polskiej może zostać <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jacek-kurski,gsbi,2077" title="Jacek Kurski" target="_blank">Jacek Kurski</a>; Anita Gargas (TV Republika) miałaby być szefową TVP1, a Katarzyna Hejke (również TV Republika) stanęłaby na czele TVP Info. ------- Przed wyborami parlamentarnymi w ramach akcji #WybieramSwiadomie zapytaliśmy przedstawicieli wszystkich ówczesnych komitetów wyborczych o ich plany związane ze zmianami w finansowaniu mediów publicznych. Pytanie brzmiało: Czy pani/pana ugrupowanie planuje likwidację abonamentu radiowo-telewizyjnego? (Cały artykuł dostępny tutaj: <a href="https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-wybory-parlamentarne-2015/wybieram-swiadomie/news-abonament-radiowo-telewizyjny-czy-to-ma-sens-politycy-odpowi,nId,1899018" target="_blank">Kliknij!</a>)Już wtedy wypowiadający się w imieniu Prawa i Sprawiedliwości <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jaroslaw-sellin,gsbi,1618" title="Jarosław Sellin" target="_blank">Jarosław Sellin</a> wspominał o mediach narodowych. Poniżej całość wypowiedzi: "Planujemy likwidację abonamentu radiowo-telewizyjnego, ponieważ jest to podatek uśmiercony przez <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-tusk,gsbi,2" title="Donalda Tuska" target="_blank">Donalda Tuska</a>. Donald Tusk jest osobiście odpowiedzialny za to, że to źródło finansowania mediów publicznych zwiędło. Kiedy zaczynał rządy zbieraliśmy ponad 900 mln złotych, po dwóch latach to zeszło do 400 mln zł. Nie da się już utrzymywać mediów publicznych z tego źródła. Polacy nie chcą tej daniny płacić. W związku z tym trzeba pomyśleć o nowych formach finansowania mediów publicznych - mediów narodowych. Prawo i Sprawiedliwość będzie do takiej propozycji przygotowane, jeśli naród powierzyłby nam władze. Tak, żeby media publiczne miały co najmniej trzy, może nawet cztery razy więcej pieniędzy publicznych niż mają obecnie. Inaczej trudno będzie od nich wymagać wypełniania misji i rzetelnego i ambitnego programu".