Do trzeciego górnika dociera nowy zastęp ratowniczy. Górnik jest przygnieciony elementami budowy, nie daje znaku życia. Nie wiadomo dokładnie, gdzie są pozostali zaginieni, ratownicy nie mieli z nimi kontaktu. Władze Jastrzębskiej Spółki Węglowej poinformowały, że zostanie powołana specjalna komisja techniczna, która ma zbadać przyczyny wypadku. Metropolita katowicki abp Wiktor Skworc wezwał do modlitwy w intencji górników, poszkodowanych w wyniku sobotniego wstrząsu w kopalni Zofiówka, oraz w intencji ratowników idących im z pomocą. Słowo metropolity będzie w niedzielę odczytane we wszystkich kościołach archidiecezji katowickiej. W akcję ratowniczą zaangażowanych jest ponad 200 osób. Ratownicy usiłują dostać się do poszkodowanych dwiema drogami dojścia. Po drodze natrafiają na przewężenia i częściowo zasypane chodniki, przez które muszą się przebić. Akcję utrudnia też wysoka temperatura pod ziemią. "Równolegle nasze dodatkowe zastępy pracują nad uruchomieniem dodatkowej wentylacji - dostarczenie tlenu to jest w tym momencie podstawowe zadanie tych ekip, aby też zastępy ratowników mogły - zakładając aparaty tlenowe - pracować jak najdłużej pod ziemią" - wyjaśnił prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Daniel Ozon. W aparacie tlenowym ratownik może pracować nie dłużej niż 100-120 minut. "Im więcej tego tlenu dostarczymy nowymi lutniami (instalacje dostarczające tlen - PAP), tym dłużej ci ratownicy będą mogli pracować" - wyjaśnił Ozon. Premier na miejscu akcji Premier Mateusz Morawiecki po spotkaniu w sztabie akcji ratowniczej w kopalni Zofiówka wyraził nadzieję, że akcja zakończy się powodzeniem. "Robimy absolutnie wszystko, co w naszej mocy, żeby tych górników, którzy tam jeszcze zostali, uratować" - podkreślił szef rządu. Morawiecki przyjechał w sobotę wieczorem do kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie po silnym wstrząsie trwają poszukiwania pięciu górników. Wcześniej ratownicy dotarli do dwóch pierwszych poszkodowanych - są w szpitalu, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Po spotkaniu w sztabie akcji ratowniczej premier poinformował, że jest ona prowadzona obecnie równolegle w dwóch chodnikach. Zaangażowani są - jak mówił szef rządu - najlepsi ratownicy i sprzęt. W akcji uczestniczy 12 siedmioosobowych, zmieniających się zastępów ratowniczych. Do poszkodowanych ratownikom pozostało ok. 250-350 metrów "Rozmawiałem z kierownictwem centrum dowodzenia akcją ratunkową; wiem, że zaangażowanie ludzi jest ogromne. Dopóki tutaj trwa ta akcja, mam ogromną nadzieję, że zakończy się dobrze" - powiedział Morawiecki. "Jestem też przekonany, że tutaj wszystkie profesjonalne służby działają tak, jak powinny działać. Na pewno natura, z którą się teraz zmagamy (...) jest i była nie do przewidzenia, ale w tym momencie robimy absolutnie wszystko co w naszej mocy, żeby tych górników, którzy tam jeszcze zostali, uratować" - podkreślił premier. "Trwam w nadziei, razem z rodzinami i ze wszystkimi w Polsce, że ta akcja zostanie zakończona powodzeniem" - zakończył szef rządu. Według przekazanych premierowi informacji, do poszkodowanych ratownikom pozostało ok. 250-350 metrów. Wstrząs, do którego doszło w kopalni, był bardzo silny Morawiecki odebrał w kopalni meldunki m.in. od sztabu kryzysowego, kierownictwa kopalni, szefostwa Wyższego Urzędu Górniczego oraz od samych ratowników, którzy dotarli do dwóch pierwszych poszkodowanych górników. Morawiecki podkreślił, że wstrząs, do którego doszło w kopalni, był bardzo silny, o sile blisko 3,5 stopnia w skali Richtera; był nie do przewidzenia. "Mogę zapewnić, że rząd robi wszystko i zaangażowaliśmy wszystkie możliwe środki, wszystkie najlepsze sprzęty, aparaturę poszukiwawczą, po to, żeby doprowadzić do jak najszybszego odnalezienia tych pięciu górników" - mówił premier. W penetrowanych chodnikach ratownicy natrafili na kilka rumowisk; na razie trudno powiedzieć, jak bardzo są one trudne do sforsowania. Najważniejszy jest dopływ powietrza do górników. "Tam są wentylatory, które doprowadzają powietrze; to pomogło i uratowało tych dwóch górników: mamy nadzieję, że będzie podobnie z pozostałymi pięcioma górnikami" - mówił premier. Premier odwiedził w szpitalu poszkodowanego górnika Do wstrząsu o sile ok. 3,42 stopnia w skali Richtera doszło ok. godz. 11. Pod ziemią pracowało w tym czasie ok. 250 górników. Siedmiu zaginionych pracowało w 11-osobowej brygadzie przy drążeniu nowego chodnika. Czterem osobom udało się ewakuować, siedmiu górników zostało pod ziemią - nadal trwają poszukiwania pięciu z nich, dwaj są już w szpitalu. Premier Mateusz Morawiecki odwiedził w sobotę wieczorem w jastrzębskim szpitalu jednego z górników, poszkodowanych w wyniku sobotniego wstrząsu w kopalni Zofiówka - potwierdziły służby prasowe wojewody śląskiego. Szef rządu krótko rozmawiał z jednym z dwóch górników, do których po południu dotarli ratownicy. Drugi z poszkodowanych w trakcie wizyty premiera był poddawany zabiegowi w sali operacyjnej jastrzębskiego szpitala. "Wierzę, że oni z tego wyjdą" Po wstrząsie w Zofiówce przy kopalni zgromadzili się okoliczni mieszkańcy, górnicy i ich bliscy. Wierzą, że trwająca od kilku godzin akcja ratownicza zakończy się pomyślnie - wszyscy poszukiwani przeżyli wypadek i wyjdą z niego bez poważnych obrażeń. Członkowie rodzin poszukiwanych górników, którzy na wieść o wypadku pojawili się w Zofiówce, zostali zgromadzeni w jednym z pomieszczeń przy kopalni. Są im tam udzielane informacje na temat przebiegu akcji. Przy wejściu do zakładu zgromadziła się też kilkudziesięcioosobowa grupa pozostałych osób, czekających na wieści z prowadzonej akcji. Jedną z osób, które przyszły pod kopalnię jest elektryk z kopalni Pniówek, wcześniej pracujący te też w Zofiówce. Jak mówił, przed godz. 11 w swoim mieszkaniu na dziesiątym piętrze odczuł bardzo silny wstrząs. "Podłoga uciekła spod nóg, zatrzeszczały meble, żyrandole się rozbujały" - relacjonował. Zanim przyjechał pod kopalnię, rozwój akcji ratowniczej śledził w mediach społecznościowych i telewizji. "Jeżeli panowie, moi koledzy, zdążyli użyć aparatów ucieczkowych, mają duże szanse" - ocenił. Jak dodał kluczowe jest, czy po wstrząsie w wyrobiskach doszło do zawału chodnika. "Trzymam kciuki za to, że mieli tę szansę i ją wykorzystają" - dodał. "Wierzę, że oni z tego wyjdą. Gdyby było inaczej, byłaby to straszna tragedia" - powiedziała PAP jedna mieszkających w pobliżu kobiet. Wyraziła przekonanie, że ratownicy górniczy robią wszystko, co w ich mocy, by dotrzeć do poszukiwanych. "Na pewno się uda" - dodała. Wstrząs miał siłę 3,42 stopnia w skali Richtera Do kopalni przybyli członkowie rodzin poszukiwanych górników. Jak powiedziała rzeczniczka, przygotowano dla nich specjalne pomieszczenie, gdzie oczekują na informacje. Zapewniona będzie także pomoc psychologiczna. Jak wcześniej podał Wyższy Urząd Górniczy, sobotni wstrząs miał siłę 3,42 stopnia w skali Richtera. Był najsilniejszym wstrząsem zanotowanym w kopalni Zofiówka, jednak nie należał do najsilniejszych notowanych w ogóle na obszarze eksploatacji górniczej. Jak wcześniej podawał WUG, do silnego wstrząsu, odczuwalnego także na powierzchni, doszło o godz. 11. Wstrząs miał miejsce 900 m pod ziemią. Najsilniejszy wstrząs w tej kopalni Według danych Górnośląskiej Regionalnej Sieci Sejsmologicznej Głównego Instytutu Górnictwa (GIG) w Katowicach, najsilniejsze notowane w ciągu minionych 20 lat na Górnym Śląsku wstrząsy miały magnitudę rzędu 3,8 do 4 stopni w skali Richtera. Najsilniejsze wstrząsy zanotowano w 1992 r. w kopalni Czeczott (3,95), rok później w kopalniach Miechowice (3,95) i Halemba (3,79), w 2007 r. w kopalni Bobrek (3,79) oraz 9 lutego 2010 r. w kopalni Piast (4,04). Najsilniejszy wstrząs związany z wpływem eksploatacji górniczej miał miejsce nie na Górnym Śląsku, ale w zagłębiu węgla brunatnego, w kopalni Bełchatów, gdzie w 1980 r. zanotowano wstrząs o magnitudzie 4,6 w skali Richtera. Jak podaje GIG, w Polsce wstrząsy spowodowane indukowane eksploatacją górniczą występują na obszarze eksploatacji węgla kamiennego w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym, w zagłębiu miedziowym oraz w rejonie Bełchatowa, gdzie odkrywkowo eksploatowany jest węgiel brunatny. Najsilniejsze wstrząsy związane są z wyrównaniem naprężeń w ziemi, wywołanych kumulowaniem się wpływów eksploatacji górniczej i naprężeń naturalnych. Występują głównie tam, gdzie są uskoki tektoniczne. W Górnośląskim Zagłębiu Węglowym silne wstrząsy są rejestrowane od ponad 50 lat przez Górnośląską Regionalną Sieć Sejsmologiczną i katalogowane są w Głównym Instytucie Górnictwa. Zgodnie z klasyfikacją GIG, sobotni wstrząs w kopalni Zofiówka nie zaliczał się do tych najsilniejszych, ale nieco słabszych, o sile między 1,68 a 3,77 w skali Richtera. Takich wstrząsów w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym występuje rocznie około tysiąca, choć od lat 60. do lat 80. ubiegłego wieku było ich nawet dwu-trzykrotnie więcej.