Zaczęło się niewinnie, od osłabienia. Początkowo rodzice myśleli, że to chwilowe. W ciągu kilku tygodni otrzymali jednak miażdżącą diagnozę. "Najgorsze słowa, które usłyszałam w życiu: neuroblastoma bez rokowań, bez szans. W momencie, kiedy usłyszałam, że Janek ma guza tak dużego, że nie da się go wyciąć, miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu. A później wszystko gwałtownie przyspieszyło, a świat stanął na głowie" - pisze mama Jasia. Chłopiec trafił do szpitala, a z powodu szalejącej pandemii koronawirusa, rodzina została rozdzielona. Jaś i jego tata przebywają odizolowani na oddziale onkologii. Mama chłopca wraz z młodszym dzieckiem została w domu. Ze względu na zagrożenie zakażeniem nie może towarzyszyć synkowi w walce o życie, ani przytulić go w najtrudniejszych chwilach. "Jestem zrozpaczona, bo nie wiem, czy będę mogła go jeszcze zobaczyć... Jeśli kogoś kochasz, jestem pewna, że wiesz co mam na myśli" - pisze matka chłopca, podkreślając, że mimo to nie może płakać w poduszkę i prowadzi swoją walkę na zewnątrz. "Już teraz wiem, że naszym jedynym ratunkiem po standardowym protokole leczenia, będzie immunoterapia. Nierefundowane leczenie, którego koszt może wynieść nawet milion złotych! Wciąż czekamy na kosztorys i informacje lekarzy. Jestem zdruzgotana, bo walka o życie toczy się w cieniu walki o każdy grosz, każdą złotówkę, która może zagwarantować dodatkową dawkę leku, kolejną konsultację, możliwość wykonania niezbędnych zabiegów" - pisze matka chłopca. Zbiórkę dla Jasia Czarnoty można wesprzeć <a href="https://www.siepomaga.pl/jan-czarnota" target="_blank">TUTAJ</a>.