Kiedy u Demokratów, czyli wśród reprezentantów dawnej Unii Wolności, znalazł się były człowiek SLD, wicepremier Jerzy Hausner, Sojusz głośno wyrażał swe niezadowolenie. Teraz burzę wywołała decyzja szefa Komisji Śledczej ds. PKN <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-orlen,gsbi,2073" title="Orlen" target="_blank">Orlen</a>, Andrzeja Aumillera z Unii Pracy, który tuż przed wyborami założy biało-czerwony krawat Samoobrony. Ta ostatnia partia skutecznie łowi nowych ludzi przed parlamentarną kampanią - czyżby wielu "nawróconych" na program tego ugrupowania uwierzyło, że "Polskę trzeba zlepperować", jak brzmią słowa przeboju , który lansują na konwencjach partii Trubadurzy? Wiele na to wskazuje, skoro w sobotę przeszła do Samoobrony posłanka SLD Aldona Michalak, pomysłodawczyni ustawy o walce z lichwą. Jak oświadczyła - wybrała Samoobronę, bo jest to partia, która rzeczywiście realizuje program lewicowy. Na konwencji partii pojawił się też poseł Ryszard Kędra, kiedyś z klubu Ligi Polskich Rodzin. Przyznał, że rozważa przejście do Samoobrony. W partii Leppera jest od dawna Ryszard Czarnecki, dawniej ZChN i AWS, a od niedawna - Jacek Zdrojewski, były baron SLD, który błysnął bardzo lewicową kulturą słowa, gdy kazał prawicy "się walić". Dołączył do niego były partyjny kolega z Sojuszu - poseł Grzegorz Tuderek. Nic dziwnego, partia Leppera ma dziś wyższe notowania w sondażach niż Sojusz Lewicy reanimowany przez nowego szefa. Razem z dawnym politycznym kolegą jest też najmniej aktywny poseł upływającej kadencji, niedawna "gwiazda" Big Brothera i reprezentant SLD - Sebastian Florek. Czy w Samoobronie także będzie zupełnie niewidoczny? Stare twarze w nowej partii Nie brak jednak i przejść w innych kierunkach. Poseł Wojciech Mojzesowicz, wybrany w 2001 roku z listy Samoobrony, były reprezentant PSL, jest dziś w klubie Prawa i Sprawiedliwości, które ostatnio króluje w przedwyborczych sondażach. Z listy Polskiego Stronnictwa Ludowego chce startować z kolei były reprezentant Samoobrony, ostatnio poseł niezależny, Zbigniew Witaszek, jedyny członek komisji śledczej ds. PKN Orlen, co do którego postawy nie miał zastrzeżeń marszałek <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-wlodzimierz-cimoszewicz,gsbi,1395" title="Włodzimierz CImoszewicz" target="_blank">Włodzimierz Cimoszewicz</a>, gdy odmawiał zeznań. Z listy PO do Sejmu wystartuje z kolei Piotr Żak, były rzecznik klubu AWS. W Gdańsku kandyduje natomiast z ramienia Platformy Marek Biernacki, w latach 1997-2001 także poseł AWS,. Hanna Gucwińska, kiedyś w Unii Pracy, znajdzie się na liście PSL. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jacek-kurski,gsbi,2077" title="Jacek Kurski" target="_blank">Jacek Kurski</a>, który był już w Porozumieniu Centrum, ROP, ZChN i LPR, stanie do wyborów w barwach Prawa i Sprawiedliwości. Zmiana szyldu działa Czy do takich kameleonów, którym zależy nie tyle na programie partii, jaką reprezentują, ale na własnej karierze, można mieć zaufanie? - zapytaliśmy dr. Włodzimierza Bernackiego z Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Na takie polityczne wolty można patrzeć z dwóch punktów widzenia. Pierwszy - to czysty makiawelizm polityczny i przekonanie, że liczy się przede wszystkim pragmatyzm, zatem słusznie postępują ci, którzy chcą się wypromować, używając partii, mającej akurat duże poparcie w sondażach - mówi Bernacki. - Liczy się znak, firma, symbol, czyli taka postawa na politycznym targowisku sukcesu jest normalna. Naukowiec podkreśla jednak, że taka oferta jest skierowana głównie "do klienta supermarketu" i, niestety, w praktyce okazuje się bardzo skuteczna. Politolog dodaje jednak, iż można też analizować taką wędrówkę posłów pod kątem etyki i poszanowania istotnych wartości w naszym życiu publicznym. Wówczas pojawiają się takie kryteria, jak zdrada, brak lojalności wobec dawnych kolegów i na to wyborcy także powinni zwracać baczną uwagę. - Ludzi, którzy takimi wartościami bardzo się przejmują w życiu politycznym, jest u nas niewielu - mówi Bernacki. - Toteż osoby ratujące swe wpływy, inaczej skazane być może na śmierć polityczną, znowu pewnie zasiądą w parlamentarnych ławach. Nie ma jednak wątpliwości, że etyczna ocena postępowania osób publicznych jest istotna. - Bo jak można podsumować to, co zrobił np. marszałek Nałęcz, który z obozu Marka Borowskiego przeniósł się nagle do mającego większe poparcie kandydata na prezydenta Cimoszewicza? - pyta naukowiec. Niemniej i tak wróży wielu politycznym kameleonom wyborczy sukces. W samej zmianie politycznych barwy nie musi być zresztą nic złego. Takie zachowania zdarzają się nie tylko nad Wisłą. Tak postępował także np. Winston Churchill, który do parlamentu startował z ramienia konserwatystów, a potem - liberałów. Problem tylko w tym, ilu z naszych polityków będzie się kiedykolwiek równać dokonaniami z tym mężem stanu...