Z raportu wynika, że marszałek Sejmu jako były minister spraw zagranicznych jest wśród osób wymienianych w gronie odpowiedzialnych za trwonienie publicznych pieniędzy - pisze dziennik. Chodzi o aferę z "budynkiem dla szpiegów", który powstał tuż obok siedziby MSZ. Lokalizacja supernowoczesnego biurowca umożliwiała, zdaniem inspektora Najwyższej Izby Kontroli, podsłuchiwanie rozmów telefonicznych i podglądanie dokumentów. Komercyjny budynek mógłby stać się zatem prawdziwym rajem dla szpiegów. MSZ mogło temu zapobiec - kupując grunt, zanim jeszcze powstał biurowiec. Ale urzędnicy nie kiwnęli palcem. Później mogli oprotestować budowę, jednak według <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-nik,gsbi,25" title="NIK" target="_blank">NIK</a> działali "opieszale i nieskutecznie". Cimoszewicz informował wprawdzie o sprawie premiera Millera, ale ten ostatni nie chciał, aby zajęła się tym Rada Ministrów. Współwłaścicielką działki, na której stanął kontrowersyjny budynek, była zresztą jedna z wiceministrów. Dopiero w styczniu br. MSZ odkupiło biurowiec za astronomiczną kwotę 72,5 mln zł. Przepłacono o ponad 20 mln zł - wynika z raportu. Czy ta sprawa okaże się gwoździem do politycznej trumny kandydata? Więcej szczegółów w dzisiejszym wydaniu "Super Expressu".