Bukiel telefonicznie skontaktował się z przedstawicielami obradującego w Łodzi Zarządu OZZL i podjęto decyzję o strajku 21 maja. W trakcie rozmowy przedstawicieli służby zdrowia z premierem, obiecał, że w ciągu najbliższych lat na służbę zdrowia będzie przeznaczone więcej pieniędzy. Związkowcy mieli świadomość, że wywalczyć podwyżki będzie bardzo trudno. Mimo to delegacja służby zdrowia z misją ostatniej szansy przyszła do Kancelarii Premiera: Spodziewamy się i oczekujemy do premiera i rządu, że stworzy pewne pole negocjacyjne, dotyczące nie tylko sprawy wynagrodzeń lekarzy, ale również reformy służby zdrowia - mówił jeden z liderów lekarskich związków Krzysztof Bukiel. Dodał, że ma też swoje propozycje poprawy sytuacji - zwiększenie nakładów ze środków publicznych; stworzenie możliwości legalnego współfinansowania świadczeń, a także danie zielonego światła dla działania mechanizmów rynkowych w służbie zdrowia. Jeszcze przed rozmowami rząd dał jasny sygnał - podwyżek nie będzie bo nie ma pieniędzy, a strajk nic nie zmieni. Jak usłyszał w Kancelarii Prezydenta reporter RMF FM Krzysztof Zasada, według Ministerstwa Zdrowia, które ponoć badało sytuację, zapowiedziany strajk nie będzie miał masowego charakteru i niewielu lekarzy przyłączy się do akcji. Rzecznik rządu tłumaczył, że na podwyżki nie ma pieniędzy. Dodajł, że jesienią lekarzom wzrosły już pensje o 30 procent . "To najwyższe podwyżki w historii" - przekonywał rzecznik.