- Jest w Polsce ogromna grupa ludzi, którzy nie zgadzają się z takim wizerunkiem władzy, takim ułożeniem państwa, żeby to obywatele mogli decydować o swoich sprawach. I dzisiaj ci, którzy tracą wpływy (...),za wszelką cenę chcą doprowadzić do tego, żeby władza, która została wybrana w demokratycznych wyborach (...) została zdyskredytowana - powiedziała premier na początku rozmowy. - Z przykrością stwierdzam, że niestety ta manipulacja zaczyna wciągać duże grupy ludzi, którzy, tak myślę, nie są z tym układem władzy, która już przeminęła, powiązani. Ale przez ten wrzask, przez histerię, zostają postawieni po tej drugiej stronie. - Mam nadzieję, że także ci, którzy dzisiaj wychodzą na ulice (...) zrozumieją wreszcie, o co idzie gra. Bo gra idzie o Polskę. Premier dodała również, że jej rząd nie otrzymał czasu na "wejście w rytm rządzenia". - W Polskie kulturze politycznej jest taki dobry zwyczaj, że nowa władza ma przynajmniej te symboliczne sto dni, żeby uporządkować sprawy organizacyjne, wejść w rytm rządzenia, zaproponować pewne rozwiązania ustawowe. Nam tego czasu nie dano. Od razu zaczęło się (...) wściekłe atakowanie tej części, która w tej chwili traci wpływy (...). Cały wywiad można obejrzeć tutaj: