Macierewicz zaznaczył, że mamy do czynienia z ludźmi, którzy usłyszeli bardzo poważne zarzuty. "I tu nie chodzi o to, że ktoś np. pietruszkę ukradł, albo że pomylił się w oznakowaniu dokumentów, czy zapomniał jakiegoś dokumentu (...). Chodzi o coś zupełnie innego, chodzi o w pełni świadomą współpracę ludzi na szczeblu szefów kontrwywiadu wojskowego - czyli z punktu widzenia bezpieczeństwa militarnego Polski najważniejszej służby mającej gwarantować Polakom bezpieczeństwo - o nielegalną współpracę ze szpiegami rosyjskimi" - powiedział szef MON. "Rozmawiamy o sytuacji, która w potocznym języku - bez względu na to, jak by była ujmowana prawnie - dotyczy najgorszej zdrady, jakiej może się dopuścić Polak, a zwłaszcza Polak, którego obowiązkiem służbowym jest strzec bezpieczeństwa ojczyzny" - ocenił Macierewicz. Do współpracy doszło po tragedii smoleńskiej "I to się wszystko dzieje w bardzo szczególnym i dramatycznym momencie (...), po tragedii smoleńskiej. To się dzieje w atmosferze tego czasu, w którym zastanawiamy się, jak zginęła polska elita, jak doszło do śmierci polskiego prezydenta, jak mogło się stać, że wszyscy ludzie, którzy odpowiadali za bezpieczeństwo Polski w jednej sekundzie stracili życie" - dodał. Podkreślił, że wtedy właśnie doszło do nawiązania nielegalnej współpracy ze szpiegami rosyjskimi. Odnosząc się do wpisu Tuska na Twitterze, minister powiedział, że Donald Tusk "jasno powiedział, że polskość to nienormalność, więc z tego punktu widzenia być może patriotyzm jest zdradą". "Być może tak, ja nie chcę urażać pana przewodniczącego Donalda Tuska. Tylko trzeba mieć świadomość, jak on używa słów, jaki ma świat pojęć, co uważa za dobro, co uważa za zło, co uważa za ojczyznę, co uważa za zdradę. Ma pojęcia dokładnie odwrotne do tego, w czym był wychowany naród polski przez całe tysiąc lat swojego kształtowania" - zaznaczył Macierewicz. Grozi im do trzech lat więzienia W październiku 2016 r. wydział spraw wojskowych prokuratury postawił zarzuty przekroczenia uprawnień byłym szefom SKW gen. Januszowi N. i jego następcy gen. Piotrowi P. - oraz oficerowi SKW Krzysztofowi D. Grozi im do trzech lat więzienia. Jak podała prokuratura, chodzi o przekroczenie uprawnień w związku z funkcjonowaniem SKW, m.in. o podjęcie współpracy ze służbą obcego państwa bez wymaganej zgody prezesa Rady Ministrów. W środę Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która prowadzi śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień w związku ze współpracą Służby Kontrwywiadu Wojskowego ze służbą obcego państwa, zmieniła zarzut dla gen. Piotra P., sformułowała dwa nowe dla gen. Janusza N. i jeden nowy dla Krzysztofa D. "Z uwagi na fakt, iż ustalenia śledztwa oparte są na materiałach niejawnych, prokuratura nie udziela informacji o szczegółach zarzutów, jak też informacji na temat materiału dowodowego będącego ich podstawą" - podał w środę po południu w komunikacie rzecznik prokuratury Łukasz Łapczyński. Zarzut współdziałania z rosyjskimi służbami W środę rano na polecenie prokuratury Żandarmeria Wojskowa zatrzymała byłego szefa SKW gen. bryg. rez. Piotra P.; został on dowieziony z Krakowa do prokuratury w Warszawie. Szef MON <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antoni Macierewicz" target="_blank">Antoni Macierewicz</a> powiedział, że wobec Pytla prowadzone jest śledztwo i stawiane są mu zarzuty w związku z nielegalnym współdziałaniem z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa. Według adwokata P. mec. Antoniego Kani-Sieniawskiego zarzut dotyczy kontaktów z przedstawicielami FSB. Po wyjściu po południu z przesłuchania w prokuraturze P. powiedział dziennikarzom, że nie może udzielać żadnych informacji. Podkreślił, że śledztwo jest "niejawne", a sprawa - "polityczna". "Odmówiłem składania zeznań, trudno się odnosić do tak absurdalnych kwestii" - dodał. Gen. Janusz N. powiedział po przesłuchaniu, że wszelkie stawiane mu zarzuty są nieprawdziwe i oparte wyłącznie o przesłanki o charakterze politycznym. "Nie mam sobie nic do zarzucenia" - dodał.